Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#15591

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypomniała mi się śmieszna historyjka :) O piekielności mieszkania w małym miasteczku.

Pochodzę z małej miejscowości na Mazurach (jakieś 12-14 tys. mieszkańców). Kiedy miałam 17 lat, zaczęłam spotykać się z chłopakiem ze stolicy. On studiował, ja byłam w liceum. Widywaliśmy się raz na 2 tygodnie. Raz on przyjeżdżał do mnie, raz ja do niego.
Tym razem była moja kolej na podroż do Warszawy. Miałam jechać po lekcjach, z większej miejscowości- powiedzmy X (ode mnie ostatni autobus odchodził o 7:50 rano). Żeby trochę przyoszczędzić, do X postanowiłam wybrać się autostopem. Poszłam więc pieszo do granicy miasta i łapię. Dość szybko zatrzymał się samochód - pół-dostawczy - Berlingo, czy inny w tym typie.

J - ja, K-kierowca

J- Jedzie Pan do X?
K- Tak, wsiadaj.
I jedziemy sobie tak w ciszy. Ja trochę przestraszona (to był może 2 raz jak jechałam autostopem i to w dodatku sama), ale po jakichś 5 minutach kierowca się odzywa:
K- Co tam w Leszka?
Ja oczy jak pięciozłotówki.
J-słucham?
K- Co u Twojego ojca?
J- A skąd Pan wie, że Leszek to mój ojciec??
K- Od razu widać, że jesteś Kowalska(zmienione), Leszka córka!
Jak się okazało, Kierowca, jak połowa naszego miasteczka, zna ojca dość dobrze. Resztę drogi przejechaliśmy gawędząc miło :)
Anonimowość w małym miasteczku raczej nie ma prawa bytu :) Może nie jest tak, że każdy zna każdego, ale jak broiła, to zawsze oglądałam się przez ramię :)
Ale z drugiej strony, może to czyniło moje miasteczko takim dla mnie bezpiecznym?

Kraina Wielkich Jezior :)

Skomentuj Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 8 (78)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…