Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#15651

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pewnie odeślecie mnie z tym na kotburgera, ale z góry oponuję: tą historią chcę Wam udowodnić, że piekielne osobniki zdarzają się nie tylko w naszym gatunku.

Moja kotka już w dość podeszłym wieku sprawiła sobie przychówek, niestety ciąża przebiegała z trudem, po porodzie kotka zachorowała więc wychowaniem jedynego ocalałego kociaka musieliśmy się zająć sami. Chyba popełniliśmy sporo kocich błędów wychowawczych, w każdym razie kociak ... no cóż, normalny nie był.

Już od pierwszych dni uczył się samodzielności. Polegało to m.in na tym, że sam trzymał sobie butelkę do karmienia (mimo, że taka butelka jest mała - ma ok. 25 ml pojemności, i tak jest prawie tak duża jak nowonarodzony kociak). Maluch trzymał ją wszystkimi łapkami i jakoś dawał radę. Co ciekawe, gdy tylko zaczął widzieć, na wszelkie oznaki czułości reagował chlastaniem człowieka po twarzy łapą - o ile oczywiście zdołał dosięgnąć. A więc: myziam go noskiem i szepczę czule "mój ślicny kotecek" - dostaję po ryju. Zbliżam twarz do kociego pyszczka by sprawdzić, czy dobrze mu się pije z butelki - dostaję po ryju. Tak mu jakoś weszło w krew.

Gdy nauczył się chodzić, było tylko gorzej. Czerwiec, upalne noce a tu nie szło nawet kawałka ręki czy nogi wystawić spod kołdry bo natychmiast zajmował się nimi Potwór. Tak, Potwór; wiem, że to nienajlepsze imię dla kota, ale inaczej się go nazwać po prostu nie dało.

Któregoś dnia odwiedził nas mój brat. Nie znał jeszcze Potwora, więc zaczął się z nim bawić jak z każdym innym kotkiem. Nie patrzyłam na to, ale usłyszałam:
- O, kotek! Jak ty się ślicznie bawisz... Ała! O ty cholerniku!

Przyszedł czas, gdy Potwór wszedł w dorosłość i postanowiliśmy go komuś oddać. Po kotka zgłosili się państwo z ogłoszenia; przyszli ze swoim psem rasy beagle. Od progu zakochali się w Potworze więc od razu wzięli go na ręce. Pies bardzo się zainteresował nowym zwierzakiem, zaczął merdać ogonem, "kłaniać się" na przednich łapach i na wszelkie sposoby okazywać, że chce się z nim po prostu pobawić, nowi państwo więc bez namysłu postawili kotka na podłodze, by mógł się zapoznać ze swoim nowym towarzyszem. I tu wyszła piekielność kotka: zakotłowało się, zasyczało, a gdy kurz opadł pies biegł w panice do drzwi wyjściowych z naszego mieszkania. W połowie korytarza jednak dopadł go dramatyczny wybór: przecież jego ukochani państwo nadal byli w zasięgu tego syczącego monstrum! Widać było, jak walczył z własną paniką, w końcu jednak instynkt stadny zwyciężył nad samozachowawczym: pies zawrócił i drżąc ze strachu zaczął napierać bokiem na nogi swoich "człowieków", chcąc ich w ten sposób bezpiecznie wyprowadzić z pola rażenia Potwora, jednocześnie osłaniając własnym ciałem. Muszę przyznać, że ten niezwykły przejaw psiej ofiarności bardzo mnie wzruszył.

Jaki był finał? Państwo mimo wszystko kota wzięli, teraz ponoć z psem żyją w najlepszej przyjaźni, o ile oczywiście pies przestrzega wprowadzonych przez kota zasad :)

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 225 (283)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…