Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#16067

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przepraszam za brak dialogów i rozwlekłość tekstu. Działo się to dość dawno temu, więc opisałam wszystko tak wiernie, jak zapamiętałam.

Każdy, kto uczęszczał do szkoły, może przywołać w pamięci nauczyciela, którego bez wahania mógłby nazwać piekielnym. Mnie przypadł w udziale piekielny geograf. Kończyłam wówczas szkołę, po której wybierałam się do liceum, które w mojej okolicy miało najlepszą renomę.

Piekielność pana geografa odzwierciedlała się tym, że miał swoich faworytów, jak i tych, którzy – choćby nie wiem, co zrobili – nigdy nie mogli mieć wyższej oceny niż trzy. Powiecie pewnie, że to powszechne? Owszem, pod warunkiem, że nauczyciel faktycznie zwraca uwagę na umiejętności ucznia. Pan geograf kierował się jedynie nazwiskiem. Moje nazwisko kojarzyło mu się nie najlepiej: z moim ojcem, z którym od lat pozostawali w niezgodzie . Mniejsza o to, skąd wzięła się wzajemna niechęć, dość powiedzieć, że mój o rok młodszy brat też miał z nim drogę przez mękę. Nie będę tu opisywać tego, co działo się przez całe trzy lata, kiedy mnie uczył, opiszę tylko ostatni, decydujący rok. Otóż od samego początku przy każdym sprawdzianie, przy każdej kartkówce brakowało mi dosłownie jednego punktu do wyższej oceny. Zatem przeważnie dostawałam dwóje, albo tróje, jeśli Piekielny miał lepszy humor. Na początku próbowałam się wykłócać, wynajdywać rzeczy, które innym uznał, a mnie nie; jednak po którymś tam razie odpuściłam. I tak nigdy mi tego punktu nie przyznał.

Tak więc zbliżał się koniec ostatniej klasy, a mnie wychodziła dwója na świadectwie. Pominę fakt, że byłaby jedyna dwója, jaką kiedykolwiek miałabym na świadectwie w tej szkole. Bardziej istotne jest, że największe klasowe obiboki, które cały rok kompletnie nic nie robiły i to nie tylko względem geografii, też miały mieć dwóję. Dlaczego? Ano, dlatego, że nie opłacało się ich w ostatniej klasie zatrzymywać na kolejny rok, skoro przez całą szkołę jakoś przechodzili z klasy do klasy.

Kiedy mój ojciec się o tym dowiedział, dostał niemal piany na ustach: kazał mi składać podanie o egzamin komisyjny. Posłuszne dziecko ze mnie było wówczas, więc napisałam i zaniosłam do pani dyrektor. Pani dyrektor, jako osoba do rany przyłóż, przyjęła podanie i jeszcze tego samego dnia miałam wyznaczony termin: dwa tygodnie później. Byłoby wcześniej, gdyby nie fakt, że egzaminatora trzeba było szukać w sąsiedniej gminie – żeby nie można było zarzucić stronniczości.

Przystąpiłam do egzaminu bez jakichś szczególnych przygotowań. Zadania rozwiązałam przed czasem, po czym dostałam jeszcze temat do napisania wypracowania. Miałam na to godzinę, nie pamiętam ile słów miało to wypracowanie zawierać, ale miało być na co najmniej dwie strony A4. Temat brzmiał: Wielkie odkrycia geograficzne zapoczątkowane przez Kolumba. Uporałam się z tym w 45 minut, po czym wyszłam z sali. Komisja egzaminacyjna w składzie: dyrektor szkoły, egzaminator główny i pan historyk mieli ocenić moje wypociny. Razem z komisją został mój tato i rzeczony piekielny geograf – obaj w charakterze świadków.

Po godzinie zawołano mnie z powrotem. Kiedy już usiadłam, pani dyrektor mi pogratulowała, a egzaminator powiedział, że gdybym składała podanie o egzamin na ocenę celującą, bez wahania by mi ją przyznał. Ale, że składałam o pięć, to on nie może mi wyższej oceny postawić. Zatem miałam swoją piątkę na świadectwie.

Najlepsze jednak opowiedział mi tato. Kiedy wyszłam z sali, egzaminator przejrzał moje odpowiedzi i wypracowanie, i wypowiedział się na ten temat mniej więcej tymi samymi słowami, które wyrzekł później do mnie. Piekielny geograf, kiedy to usłyszał, dostał szału, zaczął sypać uwagami, że to niemożliwe, bo w wypracowaniu nie uwzględniłam odkrycia Chin i Indii (zdawało mi się, że były już one wcześniej odkryte); że zacięłam się przy jednym pytaniu i zamiast nazwać jeden z półwyspów Jutlandzkim, nazwałam go Duńskim (obie nazwy są uznawane) oraz że… może i umiem geografię, ale co najwyżej na cztery! Skoro tak, to czemu, do kroćset, chciał mi dać dwa??? Zagadka nie została do dziś rozwiązana. Pan geograf w następnym roku zrezygnował z posady w tej szkole.

szkoła

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 616 (684)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…