Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#16693

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia pewnego zdarzenia z udziałem mojej piekielnej przyrodniej siostry i polskiego środowiska prawniczego.

Kilka lat temu mój ojciec doznał wylewu i trafił do szpitala w ciężkim stanie. Przez kilka tygodni przenoszono go z oddziału na oddział, zaczynając od intensywnej terapii a na rehabilitacji kończąc. Moja rodzina spędzała w szpitalu po kilka godzin dziennie na zmiany. Gdy rokowania okazały się złe (przewidywano, że tata zostanie w stanie śpiączki lub umrze w ciągu kolejnych miesięcy) myśli mojej siostrzyczki zaczęły krążyć wokół rodzinnych oszczędności. Postanowiła wykorzystać fakt, że tata nie spisał testamentu. Udając zatroskaną o finanse na leki i opłacenie "prezentów" dla lekarzy zdobyła dane kont bankowych taty, następnie wraz ze znajomym notariuszem spisali akt, na mocy którego zyskuje ona do nich dostęp. Akt został potwierdzony przez notariusza oraz znajomego"świadka" a następnie przypieczętowany odciskiem palca (sparaliżowanego) taty.
Oszczędności (niemałe) zostały szybko zainwestowane w nowe mieszkanie i samochód a siostra (która biedna nie była, bo posiadała własne mieszkanie, kupione jej kilka lat wcześniej przez rodziców) nagle przeprowadziła się z mężem do innego miasta. Do końca udawała, że nic nie wie o żadnym akcie notarialnym i pieniądzach, i udało jej się ukrywać ten fakt przez ok. 2 miesiące.
Sprawy sądowe niewiele dały, ponieważ "autorytet" notariusza jest trudny do podważenia i chcąc występować przeciw wydanemu przez niego aktowi występuje się przeciw całemu środowisku prawniczemu w danym mieście, a w środowisku prawniczym ręka rękę myje. Był nawet jeden młody i ambitny adwokat, który podjął się sprawy, ale zrezygnował po telefonie z pogróżkami od prowadzącego ją prokuratora(!), którego zadaniem było oskarżanie samego notariusza. Wielu uczestniczących w sprawie prawników (w tym sędziów) wycofało się twierdząc, że łączą ich z notariuszem stosunki koleżeńskie. Nie pomogli nawet lekarze, którzy zeznali, że nic nie wiedzieli o wizycie notariusza na oddziale, a gdyby nawet wiedzieli nie zgodzili by się na nią z powodu stanu pacjenta.
Finał jest taki, że tata przeżył jednak nie może pisać i mówić, a tym samym świadczyć w sądzie. Utrzymuje się ze skromnej emerytury i dodatku socjalnego, które ledwo pokrywają koszty leków. Z siostrą nie mamy kontaktu od wielu lat ale jej najwyraźniej nie przeszkadza, że jej dzieci nie poznały dziadka. Pozostaje mi tylko życzyć jej podobnych doświadczeń, a Wam czytelnikom jak najmniej wizyt w polskich sądach.

Sąd

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 758 (800)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…