Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

wasabi

Zamieszcza historie od: 29 sierpnia 2011 - 19:02
Ostatnio: 8 marca 2018 - 23:10
  • Historii na głównej: 2 z 3
  • Punktów za historie: 1114
  • Komentarzy: 49
  • Punktów za komentarze: 363
 

#77440

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka historia pewnego remontu. Do zrobienia wylewka na podłodze i tynk na ścianie. Robotnicy zrobili, zapłatę wzięli i pojechali. Po wyschnięciu posadzka okazała się wyższa przy ścianach i niższa na środku pomieszczenia, a na tynku pojawiły się pęknięcia. Wziąłem się za czytanie forów budowlanych, jak to mądry Polak po szkodzie i bogatszy o nową wiedzę, przeklinałem w myślach moich partaczy.

Pewnego dnia budzi mnie pukanie w okna o 7 rano (mam furtkę i domofon, a dom jest oddalony dobre 40m od ogrodzenia). Wstaję zaspany i wyglądam a tam... panowie partacze! Otwieram drzwi i pytam:
-Co panowie tu robią?
-Będziesz wykańczał?
-Może...
-Bo my myślały, że jak będziesz wykańczał, to byś potrzebował żeby zrobić.
-Nie potrzebuję, sam sobie zrobię.
-Nie?
-Tak, bo tutaj po waszej robocie posadzka wyszła krzywo.
-A bo tu nam brakło...
-Co brakło? (już mi się ciśnienie podnosi) To trzeba było dokupić materiału, a nie brać kasę za partaczenie!
-A to se wyrównasz!
-A tu na ścianie tynk popękał, tu trzeba było siatkę położyć pod tynk.
-A to przecie łatwe to se zrobisz.
-No to właśnie se zrobię! Sam!

Poszli, mrucząc coś pod nosem i tyle ich widziałem.

Dom na przedmieściach.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 169 (201)
zarchiwizowany

#25869

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pracowałem kiedyś w pewnej firmie, gdzie niestety dane mi było spotkać piekielną kierowniczkę. Kobieta ta po szkole średniej znalazła pracę na praktycznie najniższym stanowisku w tejże prywatnej instytucji i po pewnym czasie awansowała na stanowisko kierownicze. W efekcie tej dwudziestoparoletniej osobie z wykształceniem średnim przyszło kierować zespołem ludzi starszych a często także lepiej wykształconych, przez co aby utrzymac posłuch wybrała granie roli bezlitosnej komendantki obozu zagłady.
Ja z natury jestem uparty i jak ktoś wmawia mi, że czarne jest białe mam ochotę go udusić, stąd częste konflikty z nie znającą sprzeciwu piekielną.

Dzien w biurze, nadbiega piekielna:
-Dlaczego jak pan odbiera telefon to nie przedstawia się imieniem i nazwiskiem?
-Przedstawiam się.
-Pan kłamie, koleżanka dzwoniła przed chwilą i mi powiedziała, że się pan nie przedstawił.
-Bo robie to jak dzwoni klient a nie biuro.
-A skad pan wie kto dzwoni?
-Bo to sie wyswietla na telefonie.
-Niech pan nie klamie wyswietla sie numer tylko!
-Tak ale numer wewnętrzny ma inny początek.
-Niech pan mnie nie poucza pracowałam tutaj to wiem że się nie wyswietla! I proszę następnym razem się przedstawiać!

Inny dzień w biurze:
-Podobno opuścił pan stanowisko pracy wczoraj!
-Tak poszedłem po jedzenie nie było mnie 5 min
-A gdyby klient przyszedł?
-To by zaczekał tą minute (nikt by nie przyszedł bo to była niedziela)
-A co gdyby tu ktoś przyszedł i ukradł? Zostawił pan to wszystko tak?
-Ale co ukradł?
-No monitor na przykład, tu może ktoś z ulicy wejść i w 5 min. wszystko zabrać!
-No przecież jak wychodzę do ubikacji to też ktoś może wejść z ulicy, poza tym są tu kamery a w ogóle to po co ktoś miałby wchodzić do biura w środku dnia żeby ukraść monitor wart w lombardzie jakies 100 zł. A poza tym przysługuje mi w umowie przerwa obiadowa.
-Ale przerwa obiadowa to taka że pan moze nie pracować i coś zjeść przy biurku a nie wychodzić z budynku poza tym proszę ze mną nie dyskutować bo ja już swoje powiedziałam.

Takich sytuacji jak ta było kilka w miesiącu, na szczęście nie byłem w ciężkiej sytuacji finansowej jak część pracowników tej firmy i mogłem podziękować za wspólpracę.

firma usługowa

Skomentuj (7) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 123 (177)

#16693

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia pewnego zdarzenia z udziałem mojej piekielnej przyrodniej siostry i polskiego środowiska prawniczego.

Kilka lat temu mój ojciec doznał wylewu i trafił do szpitala w ciężkim stanie. Przez kilka tygodni przenoszono go z oddziału na oddział, zaczynając od intensywnej terapii a na rehabilitacji kończąc. Moja rodzina spędzała w szpitalu po kilka godzin dziennie na zmiany. Gdy rokowania okazały się złe (przewidywano, że tata zostanie w stanie śpiączki lub umrze w ciągu kolejnych miesięcy) myśli mojej siostrzyczki zaczęły krążyć wokół rodzinnych oszczędności. Postanowiła wykorzystać fakt, że tata nie spisał testamentu. Udając zatroskaną o finanse na leki i opłacenie "prezentów" dla lekarzy zdobyła dane kont bankowych taty, następnie wraz ze znajomym notariuszem spisali akt, na mocy którego zyskuje ona do nich dostęp. Akt został potwierdzony przez notariusza oraz znajomego"świadka" a następnie przypieczętowany odciskiem palca (sparaliżowanego) taty.
Oszczędności (niemałe) zostały szybko zainwestowane w nowe mieszkanie i samochód a siostra (która biedna nie była, bo posiadała własne mieszkanie, kupione jej kilka lat wcześniej przez rodziców) nagle przeprowadziła się z mężem do innego miasta. Do końca udawała, że nic nie wie o żadnym akcie notarialnym i pieniądzach, i udało jej się ukrywać ten fakt przez ok. 2 miesiące.
Sprawy sądowe niewiele dały, ponieważ "autorytet" notariusza jest trudny do podważenia i chcąc występować przeciw wydanemu przez niego aktowi występuje się przeciw całemu środowisku prawniczemu w danym mieście, a w środowisku prawniczym ręka rękę myje. Był nawet jeden młody i ambitny adwokat, który podjął się sprawy, ale zrezygnował po telefonie z pogróżkami od prowadzącego ją prokuratora(!), którego zadaniem było oskarżanie samego notariusza. Wielu uczestniczących w sprawie prawników (w tym sędziów) wycofało się twierdząc, że łączą ich z notariuszem stosunki koleżeńskie. Nie pomogli nawet lekarze, którzy zeznali, że nic nie wiedzieli o wizycie notariusza na oddziale, a gdyby nawet wiedzieli nie zgodzili by się na nią z powodu stanu pacjenta.
Finał jest taki, że tata przeżył jednak nie może pisać i mówić, a tym samym świadczyć w sądzie. Utrzymuje się ze skromnej emerytury i dodatku socjalnego, które ledwo pokrywają koszty leków. Z siostrą nie mamy kontaktu od wielu lat ale jej najwyraźniej nie przeszkadza, że jej dzieci nie poznały dziadka. Pozostaje mi tylko życzyć jej podobnych doświadczeń, a Wam czytelnikom jak najmniej wizyt w polskich sądach.

Sąd

Skomentuj (38) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 758 (800)

1