Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#16883

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jeszcze jako nastolatek, na dodatek niepełnoletni. Dostałem propozycje charytatywnej pracy w jednym z mniejszych klubów piłkarskich na Podlasiu. Jako że „prezesem” został mój znajomy, starszy kolega z którym się dość długo znam, zaproponował mi tą fuchę. Jako że futbolem interesuje się do dziecka zgodziłem się. W kopaniu piłki najlepszy nie byłem, jednak mój kolega znał mój talent organizatorski i dlatego mnie przyjął. Dzisiaj to stanowisko by nazywało się Dyrektor do spraw marketingu i sponsoringu, wtedy nazywało się to: Lataj i szukaj sponsorów bo klub jest strasznie biedny.

Kumpel miał wizję stworzenia klubu który w oparciu o sponsorów by był klubem który jest samowystarczalny, czyli kupno piłek i strojów, zorganizowanie wyjazdu na mecz i wiele innych. Miał wiele innowacyjnych pomysłów, jak organizacja pikników czy różnych innych atrakcji w małej mieścinie gdzie owy klub istniał.
Udało mi się parę osób zwerbować co dawały dość spore miesięcznie datki na klub to jeden właściciel sklepu dawał 300zł miesięcznie, to szef wulkanizacji dał 500zł miesięcznie itd.

W ciągu pół roku udało nam się klub przekształcić nie do poznania. Piłkarze który do tej pory grali tylko dla sportu, teraz grali z większym zacięciem i wolą walki z powodu bonifikaty finansowej. Wiadomo że dla 18-latka 100-200 czy 300zł miesięcznie do sporo. Do klubowej kasy miesięcznie wpływało około 4-5 może 6 tyś. miesięcznie od samych sponsorów. Klub miał jak zorganizować wyjazd, zorganizować pierwsze klubowe pamiątki typu szalik czy kubek, zapewnić wodę podczas meczu czy nawet utworzyć niewielkie premie za wygrany czy zremisowany mecz.

Jednak ktoś był łasy na te pieniądze. Ja w późniejszym czasie dostawałem około 300zł miesięcznie co i tak wszystko szło na paliwo do auta (w miedzy czasie skończyłem owe 18 lat i zdałem prawo jazdy). Kolega prezes robił wszystko charytatywnie.

Wracając jednak do historii i wejścia w iście piekielny klimat. Przyszedł do nas jeden z okolicznych przedsiębiorców, parę miesięcy wcześniej proponowałem mu sponsoring jednak kategorycznie odmówił. Teraz za to był chętny i wykładał na stół 1000zł miesięcznie, czyli największą sumę ze wszystkich sponsorów. My oczywiście w skowronkach. Jednak owy pan zażądał czegoś w zamian. Najlepiej miejsca na koszulkach. Jednak nie było to możliwe, ponieważ miejsce na koszulkach zostało sprzedane zaraz po rozpoczęciu pracy przeze mnie w klubie. Chcieliśmy żeby wszystko wyglądało profesjonalnie wiec spisaliśmy odpowiednią umowę, jeżeli chcielibyśmy ją zerwać musimy oddać kobiecie która nas sponsorowała całe dotychczasowe uposażenie. Zresztą owa pani płaciła także dość sporo miesięcznie, a na dodatek sama na własny koszt kupiła nowe koszulki wraz ze swoim logiem zawodnikom zespołu. Odmówiliśmy i mówimy że gdzie innej z tyłu, bądź na rękawku czy spodenkach można jego reklamę zrobić. Nasi sponsorzy mieli także reklamy na bandach wokół boiska, wykonywane one były już na koszt klubu. Nie zgodził się. Kombinujemy, kombinujemy i owy pan mówi że da te pieniądze jeżeli dostanie się do rady nadzorczej klubu. Coś takiego tam istniało i był w niej mój kolega, jakiś zasłużony działacz Solidarności i były dyrektor szkoły, który ten klub prowadził przed kolegą. Kolega tłumaczy że rada nie może składać się z 4 osób bo nie dojdą do porozumienia bo może być 2 na 2 w głosowaniu i takie tam. Owy pan wpadł na pomysł że jeszcze jego syn chętnie będzie jednym z radnych. Jednak tutaj ja postawiłem liberum veto, jeden sponsor jedno miejsce. Na drugi dzień przychodzi syn i także okazuje wole sponsorowania klubu, ojciec prowadził warsztat samochodowy, synek natomiast miał sklep z częściami do aut. Kwota nieco niższa niż ta ojca jednak zawsze to ponad 1,5 tyś. więcej w klubowej kasie, zawsze te pieniądze można na coś przeznaczyć. Teraz możecie zgadywać co się stało. Po dwóch tygodniach owi panowie wraz z namówionym Solidarnościowcem oskarżyli prezesa o defraudacje pieniędzy i przeznaczenie ich na auto. Owszem kumpel kupił samochód 2 miesiące wcześniej, jednak za jego własnoręcznie zarobione pieniądze. Poszedł się wytłumaczyć, pokazał wszystkie kwity i rachunki, na co odpowiedz była jedno znaczna, kwity można podrobić. Wszystko było udokumentowane na fakturach, poświadczali i piłkarze że dostają pieniądze i firmy od których były brane różne rzeczy. Na nic to się zdało. Kolega został odwołany głosami 3-2. Kumpel dostał wilczy bilet, spakował manatki i udał się na podbój świata do Anglii.

Teraz koniec historii. Owy przedsiębiorca był bardzo łasy na pieniądze. Wiadomo że w małych mieścinach ludzie się znają, z jednym ze sponsorów wódkę wypił z drugim i mniej więcej dowiedział się ile ludzie dają na sponsorowanie klubu. Przekalkulował i wymyślił podstęp którym odwoła prezesa i zgarnie kasę za nic. Wszystko się udało. Otóż dogadał się z Solidarnościowcem że da mu miesięcznie 300zł czyli podliczając ze średniej 5tyś. nie całe 10%. Reszta pójdzie dla nie go i syna. Tak o to wykombinował że położy łapę na kasie. A tak bym zapomniał, jeżeli przebrnęliście przez całą historie i czytaliście ze zrozumieniem zauważyliście że zaproponował 1000zł sponsoringu. Te 1000zł weszło tylko raz. Po 3 dniach po odwołaniu prezesa przynosi dla mnie pisemko. Umowa taka sama co podpisaliśmy wcześniej, tylko kwota z 1000zł stała się uwaga uwaga! Werble! 50zł miesięcznie. Każe mi podpisać i starą umowę zniszczyć. Mowie że nie takie były ustalenia. On na to że on jest prezesem i tyle ile chce wtedy da. Powiedziałem tylko tyle że nie mam zamiaru bawić się z nim w takie gierki i odchodzę. Na umowie oczywiście były dwa takie same podpisy jako sponsor i prezes. Podałem mu tylko świadectwo mojej charytatywnej pracy, podpisał i wyszedłem. Więcej nie postałem w tym klubie.

Co udało się zbudować w klubie przez pół roku przeze mnie i kolegę, zostało za przeproszeniem rozpier*olone w miesiąc. Klub z piątego miejsca, najwyższego w ostatnich bodajże 5 latach spadł na 10. Piłkarze w ciągu tygodnia po dojściu do władzy nowego prezesa otrzymali komunikat że premie są zmniejszone o połowę, po miesiącu że nie ma ich wcale bo: „poprzedni prezes wszystko przehulał”. Sponsorzy także powoli uciekali. Jeden po drugim. Nie dawno minęło 4 lata od mego przyjścia do owego klubu i rozpoczęcia w nim pracy. Teraz klub wygląda tak samo jak zaczynaliśmy prace, prezes dalej urzęduje i chełpi się że prezesuje. Tylko ludzie w tej mieścinie czekają znowu na lepsze czasy, dla ich klubu i dla siebie.

Pewnie zapytacie co z kolegą, dalej jest w Anglii, znalazł fajną posadę i pracuję. Powoli myśli o powrocie, ludzie już dawno nie wierzą w te bajki o defraudacji pieniędzy. Jednak on dalej nie może się przemóc żeby wrócić. Dalej go boli jak go potraktowano.

PS. Uprzedzam pytanie, tak uczyłem się w LO i byłem przed maturą, nie wiem jak to wszystko dzieliłem, ale jakoś się udawało. Tylko szkoła miała mi za złe że tak mało w niej bywałem. Frekwencja jedynie 52%. Nie ma czym się chwalić. Jednak maturę zdałem najlepiej z klasy:) Co też jest ciekawe.

Piłka jest okrągła a liczy się kasa

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 217 (259)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…