Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#16904

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Przepraszam, jeśli pojawią się braki w składni, ale jestem tak wściekła, że muszę się wyładować. Sytuacja dosłownie sprzed kilkudziesięciu minut.
Tytułem wstępu: w domu rodzinnym, w którym aktualnie siedzę, mam cztery koty: dwa dorosłe i dwa młode kociaki. I jak ktoś im robi krzywdę, wstępuje we mnie diabeł.
Mam też kuzynkę, lat cztery, przy której Elmirka (ta z Animków), to przyjaciel zwierząt. I tę kuzynkę trzymam z daleka od młodych kociaków, na wszelki wypadek. Te stare są nauczone, żeby drapać w razie nieprzyjemności, więc nie muszę się o nie martwić.
Do rzeczy.
Siedzę sobie spokojnie przed komputerem, nagle słyszę miauknięcie. Później kolejne, bardziej rozpaczliwe.
Biegiem po schodach, na podwórko, co widzę? To małe diablę przylazło i nosi jedno z moich kociąt ZA OGON.
Pierwsza moja reakcja prosta do przewidzenia - wrzask na smarkulę i bieg za nią, żeby nieszczęśnika odzyskać.
Nie ma tak łatwo, mała w nogi, w biegu łapiąc kota za łapkę. Niemal usłyszałam chrupnięcie, za chwile kot leży na ziemi, miaucząc przeraźliwie, a ta stoi nad nim i przymierza się do kopniaka.
Wtedy nie wytrzymałam, złapałam ją za rękę i przysoliłam dwa klapsy. Może i nie moje dziecko, ale mój kot, mam prawo.
Gdzie piekielność? Kiedy pakowałam płaczącego (tak, płaczącego) kociaka do pudełka i przeszukiwałam taty kieszenie w poszukiwaniu dokumentów od auta, przyszła mamusia małej sadystki, a moja ciocia.
Smarkula poskarżyła się, że ją uderzyłam, więc jej mamusia, kolejna sympatyczka bezstresowego wychowania dzieci, postanowiła mnie doprowadzić do pionu.
Zostałam opierdzielona, nasłuchałam się, jaka to jestem zła i niedobra, jak śmiałam uderzyć jej dziecko.
Kiedy pokazałam jej kociaka, miauczącego przeraźliwie w pudełku, przyszło najlepsze.
- Ale ona się tylko z nim BAWIŁA!
I tutaj piekielna stałam się też ja.
- TY GŁUPIA KROWO! To jest MÓJ kot, a ta gówniara nie bawiła się z nim, tylko się nad nim znęcała. Zapłacisz mi za jego leczenie? Trzymaj swoją małą sadystkę z daleka od moich kotów, albo w końcu ktoś ci ją wychowa! I to bardzo stresowo!
Tak, wiem, nie powinnam się tak odzywać, ale martwiłam się o kociaka i byłam niesamowicie wściekła, bo traktuję moje koty jak członków rodziny, więc to, co to dziecko mu zrobiło, było dla mnie niedopuszczalne.
Ciotka się obraziła, oczywiście. Jakoś się niespecjalnie przejęłam, tylko zgarnęłam kota, dokumenty i kluczyki i pojechałam do weterynarza.
Z kociakiem na szczęście nic takiego, lekko mu tylko nadwyrężyła łapkę, dostał coś przeciwbólowego i poczuł się lepiej, ale jeszcze z tydzień będzie kulał.

Chyba założę jakąś kłódkę na furtkę na podwórko.

Rodzinka, sp. z o. o.

Skomentuj (93) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 864 (1006)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…