Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#17665

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Rzecz się działa w 1986 roku, około 4 grudnia. Jako że pracowałem w instytucji podległej kombinatowi górniczemu, w tym dniu świętowaliśmy, i w „kościelnym” garniturze, wracałem z koleżanką małżonką do domu. Po drodze oczywiście jakieś zakupy. Wchodzimy do takiego większego sklepu i w oczy nam się rzuca kolejka na „cukierniczym”. W kolejce przeważa klientela – amatorów trunku, który zabarwia krew na kolor błękitny, ale było coś jeszcze, na co wymienieni klienci nie zwracali uwagi, a mianowicie mandarynki. Jak to w tym okresie było regułą, Pani (P) wydawała ze sporym obrzydzeniem, słownie –dwie flaszki na głowę i kasowała pieniążki. Kolejka dosyć wartko się przesuwała, więc powiadamiam moją lepszą połowę(Ż), że są mandarynki i staję za ostatnim smakoszem denaturatu. I tu zagrał w mej duszy diabełek(D), bo gdy pani mnie zobaczyła ( czysty, pod krawatem itp.) z promiennym rogalem na twarzy zapytała:
(P) co dla pana?
(J) 2 kg mandarynek.
(P) Coś jeszcze (rogal nadal obecny)
(J) Dwie butelki denaturatu.
(Ż) A po co ci to??? (jak starsi użytkownicy pamiętają, denaturat miał szerokie zastosowanie przy użytkowaniu samochodu, zwłaszcza zimą)
(J+D) no wiesz, święta się zbliżają, może ktoś wpadnie (bardzo poważnym tonem)
(P) bez słowa, rogal momentalnie zaginął w akcji, skasowała za zakupy, spojrzała jeszcze gorzej niż na meneli.
(Ż) po wyjściu ze sklepu: Ja to Cię kiedyś zamorduje. (na obiecankach się skończyło)

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 98 (180)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…