Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#18125

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po mieszkaniu na stancji, postanowiliśmy z moją lubą poszukać czegoś w centrum miasta w bloku. Na kawalerkę nie było nas stać, więc zostało wynająć pokój.

Udało nam się w świetnym miejscu znaleźć pokój w mieszkaniu dwupokojowym. Ogólnie stare budownictwo, trochę syf i mało miejsca, ale da się przeżyć.
Najważniejszym było to, że w drugim pokoju mieszkała para, którą spotkać w ciągu dnia było bardzo ciężko - wychodzili po nas do pracy, wracali późno, w każdy weekend wyjeżdżali do domu i spoko ludzie z charakteru - ogólnie idealni współlokatorzy.

Oczywiście idylla trwać wiecznie nie mogła.

Po dwóch tygodniach odezwała się właścicielka, którą znaliśmy tylko przez telefon. Nazwijmy ją Milka.

Milka z tego co się dowiedzieliśmy była samotną matką, która po rozstaniu z facetem wynajęła mieszkanie i wyprowadziła się do rodziców.
Niestety po naszej wprowadzce Milka pokłóciła się z rodzicami i postanowiła z synkiem (ok 4 lat) wrócić do mieszkania. Oczywiście trzeba było się pozbyć jednej pary. Niby to miało paść na nas, ale... nasi współlokatorzy zajmowali większy pokój i delikatnie mówiąc, nie lubili się z Milką. Więc (ku ich uldze) trafiło na nich.

Współlokatorzy się wyprowadzili, kilka dni po tym przyjechała Milka załadowanym autem i z dzieckiem. Przywitała się i od razu prośba by pomóc wnieść jej rzeczy. Nie ma problemu, ja człowiek pomocny. Tylko, że Milka z synkiem poszła do pokoju odpoczywać, a ja sam wnosiłem jej wszystkie rzeczy. Już nerw się włączył, ale przemilczałem, bo kobieta po przejściach, zmęczona, do tego właścicielka mieszkania, więc... pomogłem.

Kolejne dni spokojne, ustalanie reguł mieszkania, itd. No i się zaczęło.

Milka bez pracy, a z samego wynajmowania pokoju przeżyć się nie da - więc trzeba coś znaleźć. Oczywiście jako MAGISTER EKONOMII (nigdy bym nie powiedział) musi znaleźć coś na jej poziom. Chodziła na rozmowy, zostawiając dziecko koleżankom lub biorąc syna ze sobą. Ale już czuliśmy, że będzie coś nie tak. Chłopak non stop nam wchodził do pokoju i krzyczał jak był zamknięty, wszędzie rozwalały się jego zabawki, zbierała się kupka nieumytych naczyń i zrobił syf w łazience.
No i zaczęły się również prośby o pilnowanie dziecka "bo Milka musi gdzieś wyjść". Wiadomo że nie ma problemu, gdy się idzie do sklepu na 5 minut. Ale te zakupy trwały minimum pół godziny, czasami i półtora. A dzieciak był bardzo pobudliwy, lubił krzyczeć i płakać, bił i pluł - a to wszystko gdy człowiek zmęczony wraca po pracy...

Kolejna sprawa - będąc w domu rodzinnym wracamy w niedzielę wieczorem do Wrocławia. Otwieram lodówkę a tam co - śmierdzi masakrycznie. Okazało się, że lodówka się popsuła i nie chłodziła, a Milka postanowiła poczekać na nas, może ja coś wykombinuję (nie ruszając palcem by wyrzucić jedzenie, które w upalne letnie dni szybko się popsuło). Specjalistą żadnym nie jestem, więc przez telefon takowego specjalistę od lodówek poprosiłem o pomoc. Ten mówi, że się spaliła i decyzja - Milka kupuje nową. Oczywiście ona nie ma czasu bo roboty szuka, ja się samemu podjąć nie chciałem, więc brat Milki przyjechał pomóc.

Kupiłem z bratem Milki lodówkę, miała przyjechać następnego dnia. A że brat musiał jechać już do domu i nie mógł zostać, więc sam musiałem ją targać (na szczęście pan z dostawy pomógł). Wtedy padła decyzja że się wyprowadzamy, bo Milka nawet się nie zainteresowała, ciągle chodziła na imprezy kiedy mały spał (zostawiała go z nami), moja zadziorna luba często się z nią kłóciła, więc było tego dość. Decyzję przypieczętował fakt odkrycia przez moją lubą, że ktoś grzebał w naszych rzeczach. W rozmowie Milka mówiła, że pewnie syn chodził i oglądał nasze rzeczy (choć na pewno sam by zamkniętych drzwi nie otworzył).

Po ostrym opieprzu Milka pojechała na kilka dni do rodziców. My w tym czasie się wyprowadziliśmy do kawalerki niedaleko, w której następnie mieszkaliśmy ponad półtora roku. I postanowienie - jak już wynajmować to tylko sami!

Ogólnie sporo nerwów nam popsuł ten zaledwie miesięczny wynajem, choć opis tego może nie oddawać.

Złośliwy humor się poprawił w dniu wyprowadzki, kiedy to się zorientowałem, że nowiutka lodówka też przestała działać...

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 520 (580)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…