Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#21792

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Będzie to historia o moim pierwszym pracodawcy.

Na samym progu swojego "dorosłego życia", załapałem się do pracy w warsztacie samochodowym.
Na budowie silnika miałem znikome pojęcie, jednakże nie to było priorytetem mojej pracy. Jak to mówił szef: to, że jest czysto - nie oznacza, że nie może być czyściej. Tak więc całymi popołudniami sprzątałem, myłem, polerowałem, zamiatałem itd. itp.
Szef, bo to głównie o nim mowa, był osobnikiem raczej wesołym, ale strasznie łatwo było go zdenerwować.
Kiedy już się zdenerwował, nie panował nad sobą i bardzo lubił wyżywać się na przedmiotach martwych.

Któregoś dnia przeszedł sam siebie.
Sobota, wczesny ranek.
Do warsztatu przyjechała laweta z lekko "poobijanym" Polonezem.
Samochód zaraz na kanał, zderzaki do kontenera, drzwi do wyklepania... Jednym słowem pół dnia solidnej roboty.

Tak jak napisałem, tak też było. Po około 5 godzinach do warsztatu przyjechał klient, a w zasadzie syn klienta.

- Dzień dobry, ja po Poloneza

Szef przetarł czoło, popatrzył groźnym spojrzeniem na chłopaka i mówi:
- Dzień dobry, a uregulować zaległości nie łaska?

Chłopak, od razu dodam, że stereotypowy dresik, lekko się zaczerwienił, na co rzecze do szefa:
- Panie, nie rżnij głupa, za 200 zł to ja bym sam go naprawił.

Negocjowanie w takich sprawach, raczej dobrym sposobem nie jest, zwłaszcza z moim bossem.
Jak już pisałem, facet należał do osób wybuchowych i jego piekielna strona odezwała się bardzo gwałtownie.

Kiedy tak stałem i patrzyłem na całą sytuacje z perspektywy publiczności, głodnej skandalu i efektów specjalnych, nie przypuszczałem, że moje pragnienia zostaną spełnione.

- Mieciu, Witek, chodźcie prędko - krzyknął szef, wołając dwóch mechaników siedzących na zapleczu.

Panowie zrobili parę głupich min, nabrali kilka porządnych wdechów i na "trzy", zepchnęli biednego Poloneza na bok...
Dosłownie na bok, lewy w dodatku - poprzednio uszkodzony i następnie naprawiony.

Samochód po chwili wrócił na cztery kółka, z paroma większymi wgnieceniami po feralnej lewej stronie.
Ja przetarłem oczy ze zdziwienia, to samo uczynił przemądrzały koleżka w dresie a la ′′cichy szelest′′.
Szef ponownie przetarł czoło i spokojnym głosem rzekł:
- klient nasz pan

warsztat samochodowy

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 781 (805)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…