Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#21852

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O urzędach:


1. Urząd Stanu Cywilnego:
Poszłam zgłosić zgon Ojca. Wszystko ładnie pięknie, dwie panie siedzą, jedna petentka obsługiwana. Myślę sobie jedna pani na jednego petenta, ok. Ale tylko na mnie spojrzały jak weszłam i od razu tekst - proszę poczekać na zewnątrz.
Wyszłam sobie, postałam, poczekałam akurat pod tablicą, na której jak wół napisane było: "zgłoszenie zgonu obsługiwane poza kolejnością". No nic, poczekałam te 20 minut, petentka wyszła. Idę więc, mówię o co chodzi. Wszystkie formalności trwały dość długo, mimo że obsługiwały mnie obie panie. Zapamiętałam tylko parę pytań pań:
- Tata był żonaty?
- Nie, rozwiedziony.
- A kiedy się rozwiódł?
Tu mnie nieco szlag zaczął trafiać, więc mówię:
- Wie pani co, nie brałam z nim ślubu wiec siłą rzeczy nie mam pojęcia kiedy mój Tata się rozwiódł.
- Acha, w porządku. A jakie było nazwisko panieńskie jego matki?
Myślę sobie, że zaraz zapytają o rozmiar buta albo co.
- Proszę pani, to pani pracuje w USC nie ja, wiec te dane powinna pani mieć gdzieś zapisane, babcia zmarła wieki temu, dla mnie zawsze była babcią Jadzią i nigdy nie interesowało mnie jej panieńskie nazwisko.
- No faktycznie....
Panienka urzędniczka miała przez cały czas przed nosem papiery mego Ojca (tak zajrzałam z nudów na to co miały na biurku, chociaż kazały mi usiąść i poczekać) - na pierwszej stronie widniało jak byk "odpis aktu urodzenia" a pod nim "Odpis aktu ślubu" z dopiskiem "rozwód" i data tegoż. Ech.....

2. Wdział Mienia.
Trzeba wykupić miejsca na cmentarzu, żeby Tatę pochować. Zakład pogrzebowy operował kwotą "około 280 złotych". Wchodzę do Wydziału. Tym razem trzy panie. Jedna zajęta rozmową telefoniczną, druga w papierzyskach zagrzebana, trzecia statystuje.
- Dzień dobry. Chciałam wykupić miejsce na cmentarzu, żeby Tatę pochować.
Oderwała się ta od papierów. I mówi:
- W tej chwili mamy trzy miejsca do ponownego wykorzystania, cena to 2500 złotych.
.......... mać, na łeb upadła czy co, myślę sobie, że chyba gadamy o dwóch różnych sprawach.
- Proszę pani, mam przygotowane pieniądze w kwocie 300 złotych i tyle maksymalnie mogę zapłacić, a jeszcze będę szczęśliwa, jak coś mi z tej kwoty pozostanie.
- No ale to na starym cmentarzu, piękne miejsca i blisko (tak mamy nowy cmentarz od bodajże 2 lat, dość daleko od miasta). Naprawdę pani nie chce?
- Nie proszę pani, Tacie jest obojętne, czy będzie leżał tu czy w Chinach. Ja chcę tylko kupić miejsce, żeby Go gdzieś pochować, bo nie wiem jakie przepisy obowiązują w kwestii trzymania prochów w domu.
- Ach, urna. Mamy wobec tego kolumbarium.....
Wpadłam jej w słowo:
- Tak, za 2500 złotych, takie rozwiązanie odpada, bo nie mam tyle kasy. Chcę miejsce wykupić, żeby sobie tam urna spoczęła do czasu nazbierania kasy. Dopiero później kolumbarium.
- Ale to potem trzeba....
- Tak wiem, napisać podanie o przeniesienie pochówku w inne miejsce. Mój zakład pogrzebowy nieco się orientuje w tych sprawach, w końcu musi. Proszę mi więc, jako zbolałej rodzinie nie wciskać na siłę czegoś, czego nie chcę oraz nie namawiać na coś, co teraz nie jest mi potrzebne.
- ................
Chyba się zapowietrzyła, no ale cóż. Miejsce wybrane, papierki podpisane, dostałam kwit do kasy....

3. Kasa Urzędu Miejskiego:
Odczekałam w krótkiej kolejce - raptem jedna osoba płacąca coś tam i 10 minut pytlująca z kasjerką o duszy Maryni.
Podchodzę z kwitkiem. Kwota do zapłaty: 246 złotych. Podaję 300. I oczom nie wierzę, kobita liczy ile ma być reszty na kalkulatorze...

Gdyby nie smutek i denny nastrój, umarłabym tam ze śmiechu chyba.

Urząd Miasta

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 593 (691)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…