CSI: Małe miasto.
Moja Mama całe swoje życie pracowała w tym samym miejscu. Od sprzątaczki do kierownika niewielkiego supermarketu.
Supermarket w którym moja mama pracuje nie zatrudnia ochrony. Nie mają też bramek. Ale kradzieże zdarzają się bardzo rzadko - to po prostu kompletny wygwizdów gdzie wszyscy się znają.
Niemniej czasem jest łamane prawo, towar znika, a koszt tego ponoszą pracownicy sklepu. 6 pań w wieku 40-55 lat.
Sprawiedliwość w małym mieście wymierza się publicznie i boleśnie.
Kiedyś z półek poznikały kosmetyki. Taniocha, jakieś puderki, cienie, łącznie ok 90 zł całość. Zostały kartonowe opakowania. Wydało się, kiedy moja Mama (pedantka) zwróciła uwagę, że nierówno stoją. Zabrała wiec płytkę z monitoringu do domu i nakazała przejrzenie jej fachowcom: mnie i rodzeństwu.
Złodzieje zostali zdemaskowani: Były to dwie nastolatki. Zdziwiło nas, że były to córki pani L. i jej przyjaciółki pani N., Pań które przeniosły się do Małego Miasta ze stolicy, wybudowały wielkie chałupy i piszą skargi na policję na muczące krowy. I ich córki nie mają po 15 zł na cienie do powiek?
Matka uśmiechnęła się i czekała. Telewizorek z kanciapy stanął nad kasami, na regale stoiska monopolowego. I czekała.
Aż nadszedł TEN DZIEŃ. Przed świętem trzech króli do marketu zwaliła się ludność robić zapasy na weekend.
W tym przyjaciółki L. i N., wraz z pociechami i mężem N.
Kolejka przy kasach jak w mordę strzelił. Mamusia kasuje zakupy L. następnie dobija z zachowanych pudełek połowę skradzionych kosmetyków. Córka L. blednie. L. rozpoczyna awanturę. Mamusia grzecznie tłumaczy, że córka wzięła kosmetyki i zostawiła kartoniki do zapłacenia. Córka się wypiera. Mama ze słodkim uśmiechem odpala telewizorek. I tak, cała kolejka, i wszyscy zwabieni awanturą mogli podziwiać nasze dzielne młode aktorki w ich życiowej roli.
Nie wiem jak gdzie indziej, ale u nas takie publiczne upokorzenie działa najlepiej.
Moja Mama ma w sklepie spokój.
Moja Mama całe swoje życie pracowała w tym samym miejscu. Od sprzątaczki do kierownika niewielkiego supermarketu.
Supermarket w którym moja mama pracuje nie zatrudnia ochrony. Nie mają też bramek. Ale kradzieże zdarzają się bardzo rzadko - to po prostu kompletny wygwizdów gdzie wszyscy się znają.
Niemniej czasem jest łamane prawo, towar znika, a koszt tego ponoszą pracownicy sklepu. 6 pań w wieku 40-55 lat.
Sprawiedliwość w małym mieście wymierza się publicznie i boleśnie.
Kiedyś z półek poznikały kosmetyki. Taniocha, jakieś puderki, cienie, łącznie ok 90 zł całość. Zostały kartonowe opakowania. Wydało się, kiedy moja Mama (pedantka) zwróciła uwagę, że nierówno stoją. Zabrała wiec płytkę z monitoringu do domu i nakazała przejrzenie jej fachowcom: mnie i rodzeństwu.
Złodzieje zostali zdemaskowani: Były to dwie nastolatki. Zdziwiło nas, że były to córki pani L. i jej przyjaciółki pani N., Pań które przeniosły się do Małego Miasta ze stolicy, wybudowały wielkie chałupy i piszą skargi na policję na muczące krowy. I ich córki nie mają po 15 zł na cienie do powiek?
Matka uśmiechnęła się i czekała. Telewizorek z kanciapy stanął nad kasami, na regale stoiska monopolowego. I czekała.
Aż nadszedł TEN DZIEŃ. Przed świętem trzech króli do marketu zwaliła się ludność robić zapasy na weekend.
W tym przyjaciółki L. i N., wraz z pociechami i mężem N.
Kolejka przy kasach jak w mordę strzelił. Mamusia kasuje zakupy L. następnie dobija z zachowanych pudełek połowę skradzionych kosmetyków. Córka L. blednie. L. rozpoczyna awanturę. Mamusia grzecznie tłumaczy, że córka wzięła kosmetyki i zostawiła kartoniki do zapłacenia. Córka się wypiera. Mama ze słodkim uśmiechem odpala telewizorek. I tak, cała kolejka, i wszyscy zwabieni awanturą mogli podziwiać nasze dzielne młode aktorki w ich życiowej roli.
Nie wiem jak gdzie indziej, ale u nas takie publiczne upokorzenie działa najlepiej.
Moja Mama ma w sklepie spokój.
sklepy
Ocena:
1489
(1537)
Komentarze