Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#22233

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejna historia o piekielnej sąsiadce (czytaj; chorej na głowę, w wolnym tłumaczeniu), ale tym razem zapoczątkuje opowieść z cyklu "Zemsta sąsiadów" ;)

Opis sytuacji; w wieku wczesnoszkolnym mieszkałam na wsi z dziadkami (rodzice też), po stronie prawej mieliśmy jakże "wspaniałą" sąsiadkę, na użytek strony niech będzie A.
Otóż pani A jako kobieta piekielna, miała wokół samych wrogów w postaci sąsiadów, my osobiście unikaliśmy wszelakich kontaktów z nią, ale do czasu....

Wszyscy sąsiedzi, po pewnym czasie starali się umilać A życie, ale zacznę od "zemsty" mojego dziadka, jako że jest mi znana najlepiej.

Opis miejsca; jak już wspomniałam mieszkaliśmy my, po prawej sąsiadka, a po 2 stronie ulicy, mieliśmy działkę, na której dziadek sadził różne drzewka, krzewy; działka sporych rozmiarów, nieogrodzona. Dziadek postanowił zrobić z tej działki mały zagajnik, więc sukcesywnie kupował drzewka iglaste, które, jak zauważył po pewnym czasie, równie sukcesywnie znikały/ były zniszczone/ wyrwane z korzeniami itp... Nieco wk.... zaczął pytać w sąsiedztwie o podobne zdarzenia i wszyscy odpowiadali jednogłośnie "panie, to pan nie wiesz? [A] ma k*** zamiłowanie do cudzego, a do krzaków szczególnie. Ja posadziłem i co? Wyrwała wszystko!!!". Dziadek stwierdził, że na darmo pracował nie będzie, ale przy okazji sąsiadkę z kleptomanii wyleczy.

Dziadek zwołał naradę rodzinną, zaprosił wszystkich mężczyzn z rodziny do wspólnej zabawy ;p warunkiem miało być skombinowanie sobie rydla (nie, nie miał na myśli brutalnego morderstwa). Stawiło się 9 chłopa, poszli na działkę od strony, z której sąsiadka nic nie widziała i zaczęli kopać... Koniec pracy zwiastował interesujące widoki. Otóż pomiędzy drzewkami uchowała się "polana" o wymiarach 15x15m, nieobsadzona drzewkami, gdzie dziadek składał gałęzie, więc panowie wykopali dół 3x3m o znacznej głębokości (aby z niego wyjść potrzebowali drabiny), ziemia została sprawnie usunięta, natomiast dół przykryło rusztowanie z cienkich kijków, przykryte świerkowymi gałęziami. Cud malina.
Dziadek wieczorem pojechał po sadzonki, które mężczyźni transportowali z wielką pompą, ażeby wzbudzić ciekawość sąsiadki. [A] widząc, że to nie przelewki, bo panowie pracowali "przy drzewkach" (przynajmniej ona tak myślała) od rana, postanowiła zrobić sobie małą wycieczkę krajoznawczą, jeszcze tej samej nocy.

Oczywiście, dziadek chamem nie był, więc zaprosił panów na "coś mocniejszego" plus przedstawienie w wykonaniu [A]. W domu zgaszono światła, ażeby umożliwić [A] spokojny dostęp do działki ;) i ... nic się nie działo do... 1 w nocy, kiedy to spokojną, już niedzielną noc, przerwały krzyki, oraz zbiegowisko sąsiadów na naszym podwórku, panikujących "że chyba kogoś zarzynają w tym lasku". Dziadek z towarzystwem wzięli latarki i poszli oglądać sprawczynię tych krzyków, czyli [A] w swojej własnej osobie na dnie dołka z małą sosenką, którą zdążyła wyrwać ;) Ruszała się bardzo żwawo, jak na kogoś kto przeżył upadek jak z "rosyjskiej ruletki", tak więc sąsiedzi po naradzie stwierdzili, że przecież w nocy nikt po drabinę szedł nie będzie i lepiej napić się czegoś na rozgrzanie.
A "krzyki [A] niosły się echem, rozdzierając ciszę tej letniej nocy".

Skomentuj (35) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1140 (1208)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…