Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#22718

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Podłość ludzka nie zna granic... aż się zarejestrowałam, żeby podzielić się tym co mnie spotkało rano. Do tej pory nie mogę uwierzyć!

Jestem w siódmym miesiącu ciąży. Musiałam przed wizytą u ginekologa zrobić badania na cukier, jeszcze raz test na przeciwciała grupy krwi i mocz. Ok. Wstałam sobie rano, przygotowałam glukozę, ubrałam się i wyszłam z domu. Jako, że przychodnię mam blisko a pogoda fajna, stwierdziłam, że przejdę się pieszo. Niestety zanim doszłam do przychodni poczułam się dość słabo. Wiadomo jak to jest bez śniadania. Telefon do męża, czy może po mnie przyjechać po moich badaniach. Powiedział, że może więc wszystko ok.

Przychodzę pod gabinet, kolejka na około 7 osób. Trudno, co robić, trzeba czekać. Po jakiś 10 minutach przychodzi pod gabinet kobieta, na oko jakieś 150 lat. Pyta się kto ostatni. Powiedziałam, że ja, ona usiadła. Czekamy dalej. Jak przyszła już prawie moja kolej (przede mną była już tylko kobieta z dzieckiem na pobranie krwi), babka która przyszła po mnie ZAŻĄDAŁA abym ją przepuściła w kolejce. Ja oczy jak pięć złotych, pytam się czy słabo się czuje może albo coś.. Ona, że nie, ale że jej się należy!
Powiedziałam, że nie widzę powodu dla którego miałabym ją przepuścić w kolejce, ponieważ odczekałam swoje jak każdy, a na dodatek kiepsko się czuję, zależy mi na czasie i ktoś już na mnie czeka żeby mnie odebrać. Ktoś z czekających powiedział jeszcze, żeby kobieta dała mi spokój, przecież widać, że jestem w ciąży. Na to tamta, że jej to nie obchodzi, że gówniarom zachciewa się mieć dzieci, bo ona stara jest i jej się należy szacunek (!). W międzyczasie gabinet się zwolnił, więc rzuciłam jej tylko, nieźle już poddenerwowana, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć i przede wszystkim mieć go dla innych, a mój wiek nie ma tu najmniejszego znaczenia. Weszłam.

Pielęgniarki pozbawiły mnie krwi, ja w zamian dałam im pojemnik z moczem, wszystko pięknie, wychodzę. W drzwiach za łokieć złapała mnie pani Należy-Mi-Się-Bo-Jestem-Stara i najjadowitszym tonem na jaki było ją chyba stać wysyczała:
- MAM NADZIEJĘ, ŻE STRACISZ TO DZIECKO.

Mimo, że z natury jestem wygadana, a nawet dość pyskata w tym momencie po prostu mnie zatkało. Płakałam całą drogę do domu.

Powiedzcie mi: jak tak można?

kolejki do laboratorium

Skomentuj (65) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1145 (1239)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…