Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

exquise

Zamieszcza historie od: 16 stycznia 2012 - 13:46
Ostatnio: 24 października 2013 - 20:20
  • Historii na głównej: 1 z 2
  • Punktów za historie: 1466
  • Komentarzy: 10
  • Punktów za komentarze: 71
 
zarchiwizowany

#53161

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Narzeczony, własne mieszkanie, ślub i dziecko.
Scenariusz jak z bajki prawda? Oto co w moim przypadku kryło się za magicznymi słowami: żyli długo i szczęśliwie.

Po paru latach zgodnego pożycia coś zaczęło się między mną a mężem psuć. Brał więcej nadgodzin, często jeździł w delegacje. Pewnego dnia oznajmił mi, że chce rozwodu.
Czułam już od pewnego czasu, że z tej mąki chleba nie będzie.
Zgodziłam się na to.

Sama sprawa rozwodowa była dla mnie gehenną.
Małżonek mój bowiem dążył do rozwodu z uznaniem mojej winy.
Dostarczył całą dokumentację mojej choroby o twierdząc, że przed zawarciem małżeństwa zataiłam przed nim ten fakt. A dowiedział się o tym "przypadkiem" podczas rozpakowywania pudeł po remoncie.
Było to oczywiście nieprawdą gdyż zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy jest w stanie związać się z osobą chorą na anoreksję.
Nie potrafiłam tego jednak w żaden sposób udowodnić.
Nie miałam na to siły i chciałam jak najszybszego zakończenia tej farsy jaką okazał się mój związek.

Były już teraz mąż dopiął swego. Zatrzymał mieszkanie.
Postawił się w roli ofiary.

A ja? Borykam się teraz z różnymi instytucjami próbującymi dowieść, że nie radzę sobie z wychowaniem synka oraz tego, że moja choroba ma na niego zły wpływ.

Staram się jak mogę aby dziecku nie zabrakło niczego. Pracuję. Korzystam z pomocy psychiatry. Mały ma zapewnioną opiekę i jest bardzo pogodnym dzieckiem.
Jednak mimo to, czeka mnie sprawa o odebranie praw rodzicielskich.

Nie wiem jaki to będzie miało finał.

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 218 (328)

#22718

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Podłość ludzka nie zna granic... aż się zarejestrowałam, żeby podzielić się tym co mnie spotkało rano. Do tej pory nie mogę uwierzyć!

Jestem w siódmym miesiącu ciąży. Musiałam przed wizytą u ginekologa zrobić badania na cukier, jeszcze raz test na przeciwciała grupy krwi i mocz. Ok. Wstałam sobie rano, przygotowałam glukozę, ubrałam się i wyszłam z domu. Jako, że przychodnię mam blisko a pogoda fajna, stwierdziłam, że przejdę się pieszo. Niestety zanim doszłam do przychodni poczułam się dość słabo. Wiadomo jak to jest bez śniadania. Telefon do męża, czy może po mnie przyjechać po moich badaniach. Powiedział, że może więc wszystko ok.

Przychodzę pod gabinet, kolejka na około 7 osób. Trudno, co robić, trzeba czekać. Po jakiś 10 minutach przychodzi pod gabinet kobieta, na oko jakieś 150 lat. Pyta się kto ostatni. Powiedziałam, że ja, ona usiadła. Czekamy dalej. Jak przyszła już prawie moja kolej (przede mną była już tylko kobieta z dzieckiem na pobranie krwi), babka która przyszła po mnie ZAŻĄDAŁA abym ją przepuściła w kolejce. Ja oczy jak pięć złotych, pytam się czy słabo się czuje może albo coś.. Ona, że nie, ale że jej się należy!
Powiedziałam, że nie widzę powodu dla którego miałabym ją przepuścić w kolejce, ponieważ odczekałam swoje jak każdy, a na dodatek kiepsko się czuję, zależy mi na czasie i ktoś już na mnie czeka żeby mnie odebrać. Ktoś z czekających powiedział jeszcze, żeby kobieta dała mi spokój, przecież widać, że jestem w ciąży. Na to tamta, że jej to nie obchodzi, że gówniarom zachciewa się mieć dzieci, bo ona stara jest i jej się należy szacunek (!). W międzyczasie gabinet się zwolnił, więc rzuciłam jej tylko, nieźle już poddenerwowana, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć i przede wszystkim mieć go dla innych, a mój wiek nie ma tu najmniejszego znaczenia. Weszłam.

Pielęgniarki pozbawiły mnie krwi, ja w zamian dałam im pojemnik z moczem, wszystko pięknie, wychodzę. W drzwiach za łokieć złapała mnie pani Należy-Mi-Się-Bo-Jestem-Stara i najjadowitszym tonem na jaki było ją chyba stać wysyczała:
- MAM NADZIEJĘ, ŻE STRACISZ TO DZIECKO.

Mimo, że z natury jestem wygadana, a nawet dość pyskata w tym momencie po prostu mnie zatkało. Płakałam całą drogę do domu.

Powiedzcie mi: jak tak można?

kolejki do laboratorium

Skomentuj (65) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1145 (1239)

1