Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#23961

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Pochorowałam się nieco. Z racji faktu, że większość objawów wskazywała, że to angina, poszłam do lekarza. Diagnoza się potwierdziła, dostałam antybiotyk. Jednak po skończeniu antybiotyku wróciła gorączka, a do tego pojawił się okropny ból głowy, więc ponownie poszłam do lekarza. Diagnoza: zapalenie zatok. Jako że z zatokami problemy mam wiecznie, wiedziałam, co mnie czeka.
Dostałam leki obkurczające śluzówkę nosa i skierowanie do laryngologa, na już.
Jednak nie zapomnijmy, że do lekarza wybrałam się na NFZ!
Próba rejestracji do laryngologa w mojej przychodni: w tym tygodniu nie rejestrują, ale w przyszłym będzie rejestracja. Na koniec marca. Ewentualnie prywatnie, za dwa tygodnie termin.
Podziękowałam, a po powrocie do domu zadzwoniłam do innej przychodni, w której składałam niegdyś papiery. Laryngolog? Terminy na kwiecień, przy dobrych wiatrach na jego początek. Ale można prywatnie, pod koniec przyszłego tygodnia są terminy.
Ale jak bardzo mi zależy, to ona da mi numer telefonu do przychodni Z, tam prywatnie można do laryngologa na jutro nawet.
Mam teraz wybór: albo wywalę na wizytę pieniądze, których zwyczajnie nie mam, więc będę musiała się zapożyczyć, albo będę czekać do najwcześniejszego możliwego terminu, czyli końca marca, co zakończy się pewnie, jak ostatnie zaniedbanie zapalenia zatok, punkcją. A to do przyjemności nie należy.

Teraz niech mi ktoś wytłumaczy: po jaką cholerę mój tato płaci składki do ZUSu, skoro i tak jak chcę iść do lekarza, to muszę iść prywatnie?

NZF

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 156 (206)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…