Wiele na tym portalu jest historii o społecznej znieczulicy. I wiecie co? Ostatnio przestałam się dziwić ludziom, którzy na nią „chorują”.
Umówiłam się ze znajomymi na piwo w centrum miasta stołecznego. Wiadomo do centrum trzeba dojechać. Najlepiej komunikacją miejską. A dokładniej autobusem. Stoję więc na przystanku, autobus ma być za dwie minuty, więc papierosa nie odpalam, bo szkoda marnować tak papierosa jak i płuc. Na przystanek podjeżdża autobus innej linii, który na miejsce spotkania by mnie nie dowiózł. Godzina sprzyja powrotom z pracy, więc ludzie powoli się z niego wysypują. Obserwuję, bo co mam robić lepszego żeby nie myśleć o tym jak strasznie jest zimno. I jak strasznie poronionym pomysłem było jakiekolwiek wyjście spod kołdry.
W pewnym momencie, kiedy ludzie już się wysypali jak ziemniaki z worka, środkowymi drzwiami z autobusu wysiada starszy pan, o lasce. Laska przesuwa się niefortunnie, pan upada. Nogi szybsze niż mózg i zanim podjęłam decyzję już byłam pod drzwiami autobusu, żeby pomóc. Nachylam się pomagam panu wstać. Pan wstaje i już liczę na jakieś „dziękuję” które sprawi, że będę do przodu o jeden dobry uczynek, tego dnia. Ale następuje nagły zwrot akcji.
Dostaję laską. Dotkliwie, centralnie w piszczel. I słyszę:
[P]- Idź mnie stąd złodziejko!
Pan powoli się oddala, zostawiając mnie w szoku, ze znakiem zapytania malującym się na twarzy. A chciałam tylko pomóc...
Umówiłam się ze znajomymi na piwo w centrum miasta stołecznego. Wiadomo do centrum trzeba dojechać. Najlepiej komunikacją miejską. A dokładniej autobusem. Stoję więc na przystanku, autobus ma być za dwie minuty, więc papierosa nie odpalam, bo szkoda marnować tak papierosa jak i płuc. Na przystanek podjeżdża autobus innej linii, który na miejsce spotkania by mnie nie dowiózł. Godzina sprzyja powrotom z pracy, więc ludzie powoli się z niego wysypują. Obserwuję, bo co mam robić lepszego żeby nie myśleć o tym jak strasznie jest zimno. I jak strasznie poronionym pomysłem było jakiekolwiek wyjście spod kołdry.
W pewnym momencie, kiedy ludzie już się wysypali jak ziemniaki z worka, środkowymi drzwiami z autobusu wysiada starszy pan, o lasce. Laska przesuwa się niefortunnie, pan upada. Nogi szybsze niż mózg i zanim podjęłam decyzję już byłam pod drzwiami autobusu, żeby pomóc. Nachylam się pomagam panu wstać. Pan wstaje i już liczę na jakieś „dziękuję” które sprawi, że będę do przodu o jeden dobry uczynek, tego dnia. Ale następuje nagły zwrot akcji.
Dostaję laską. Dotkliwie, centralnie w piszczel. I słyszę:
[P]- Idź mnie stąd złodziejko!
Pan powoli się oddala, zostawiając mnie w szoku, ze znakiem zapytania malującym się na twarzy. A chciałam tylko pomóc...
komunikacja_miejska
Ocena:
762
(804)
Komentarze