Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#25008

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w sklepie zajmującym się sprzedażą szaf i zabudowy kuchennej (raczej szaf). Sklep znajduje się w galerii handlowej, co za tym idzie wiele osób zagląda tylko po to żeby nanieść błota i wyjść. Nie przeszkadza mi to, nawet fajnie jest sprzątać, bo w innym wypadku prawie cały dzień siedzę przy komputerze.
Mamy akurat wyprzedaż, więc przed samym wejściem stoi pokazowa kuchnia, z naklejoną ceną. Baaardzo przeceniona.

Siedzę sobie spokojnie, układam pasjansa, poprawiam się w lustrze. I nagle do mojej klatki wchodzi pani z niemowlakiem.

Rozglądają się po sklepie, wchodzą głębiej... BINGO! Wstaję z fotela, może uda mi się zaprezentować pani ofertę albo przynajmniej porozmawiać z drugim człowiekiem.

Jednak w tym momencie pani zrobiła coś, co sprawiło, że obcasy mi spod pięt uciekły i klapnęłam tyłkiem z powrotem na miejsce - otóż piekielna wyłożyła niemowlaka na kuchnię, a obok położyła paczkę pieluch - ani chybi bierze się do przewijania.

Ciśnienie mi skoczyło - podbiegłam do piekielnej piszcząc:
- Proszę pani, tu nie wolno! Na dole jest pokój dla matki z dzieckiem!
- Ale tam śmierdzi, nie będzie Maksiu gówna wdychał!
- Ale nie może pani przewijać dziecka na blacie kuchennym!
- Umyje pani sobie. Pani tu jest od sprzątania jak dupa od srania.
- Proszę pani, ja nie mogę sprzedać komuś takiej zabudowy!

I stoję jak palma na rondzie w grudniową noc - nie wyrwę przecież babie niemowlaka z rąk. Tymczasem ona zaczęła już wyłuskiwać bachora z zimowych betów.

Jednak los był dla mnie łaskawy. Napatoczył się pan ochroniarz supermarketu piętro wyżej. Chłop jak dąb. Zauważył awanturkę i zatrzymał się niezdecydowany przed wejściem. Krew wróciła mi do głowy.

- Jak pani widzi ochrona jest na miejscu, i jak pani ściągnie dziecku tą kurtkę, to będzie pani musiała zapłacić za tą zabudowę. Tu jest monitoring.

Piekielna najwyraźniej chciała coś mi odpowiedzieć, ale w tym momencie jej oczy zetknęły się z kartką, na której dumnie prężyła się czterocyfrowa sumka. Popatrzyła na ochroniarza, potem na mnie, potem znowu na cenę...

I zdecydowała się poprzestać na wymaszerowaniu ze sklepu obrzucając nas inwektywami.

Szok poporodowy? Pociążowe zapalenie mózgu?

Matki matki wszędzie katastrofa jakaś będzie.

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1069 (1145)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…