Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#25605

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako mała dziewczynka posiadałam już wiedzę na temat różnic anatomicznych obu płci. Rozumiecie, brat, kuzyni... Pływaliśmy w rzece na waleta, a cioteczni bracia nie krępowali się bynajmniej w swoich męskich przepychankach słownych.
W młodości ciężko mnie było skonsternować nagością. Za mała byłam żeby się wstydzić, za mądra żeby dziwić. Lekko bezmyślnie powtarzałam też "komplementy”, którymi obrzucali się moi kuzyni.

Pewnego razu Mamusia moja wysłała mnie po zakupy. Wręczyła mi listę, koszyki, pieniążki i przyrzekła solennie, że za resztę mogę sobie kupić czekoladę. Złapałam swój wózeczek - taką przyczepkę, którą niektóre dzieci przyczepiają do roweru i wyruszyłam w trasę. Miałam kilka lat, nie wiem dokładnie ile, ale nie chodziłam jeszcze do zerówki, a wózek sklepowy sięgał mi ponad głowę.

Na naszą ulicę sprowadzał się wtedy nowy sąsiad, wojskowy. Dosłużył się wysokiej rangi, więc łatwo się domyślić, kto tynkował mu dom, kosił trawę, kopał szambo... Tak, poborowi!

No i ciągnęłam sobie moją piękną, odludną ulicą zakupy. Czerwony wózeczek turkotał po świeżym asfalcie, pachniało sianem i wiatrem, niebo było tak niebieskie jak to można zobaczyć tylko we wspomnieniach z dzieciństwa.
Nagle usłyszałam wołanie od strony siatki odgradzającej posesję sąsiada - wojskowego. Zostawiłam, więc przyczepkę na środku ulicy (którą jeździł jeden samochód dziennie) i podreptałam do wołających panów w mundurach. Było ich dwóch. Jeden z nich, rzucił w moim kierunku jakąś uwagę, której nie dosłyszałam, a następnie zaprezentował mi... Swoją męską dumę.

Cóż, jako że nie za mocno wiedziałam, co robić w takiej sytuacji, postanowiłam cwaniaczyć jak moi kuzyni. Podreptałam bliżej ogrodzenia, popatrzyłam chwilkę w skupieniu, a potem uniosłam swoje wielkie, brązowe oczy na pana w mundurze i oznajmiłam:
- Z tym to ty nawet do kury nie startuj...
Następnie, żegnana przez głośny śmiech współtowarzysza owego ekshibicjonistycznego młodzieńca zabrałam swój czerwony wózeczek i poszłam do domu.

Tu opowieść mogłaby się zakończyć, jednak nieszczęśliwie dla biednych poborowych jest ciąg dalszy.

Po przybyciu do domu oczywiście opowiedziałam wszystko Mamusi.

A Mamusia, jak to moja Mamusia, poleciała do sąsiada nawet nie odłożywszy rondla z gotującą się zupą. Ponoć ów wojskowy zastał ją jak goniła biednych poborowych po jego podwórku z parującym rondlem w ręku. Mama widząc go odzyskała rezon i zaczęła mu wyłuskiwać jak to zabijają czas jego podwładni.

Sąsiad, kiedy już sobie przypomniał, że córka owej bojowniczej pani nie ma 16 lat tylko 4 (na początku trochę czyn lubieżny zbagatelizował, bo pomyliły mu się sąsiadki) urządził poborowym całonocne czołganie się w glinie i...

Tak, pamiętacie może ten kawał o tym jak wnuk generała chciał zobaczyć jak słoniki biegają? Ja już widziałam.

Skomentuj (40) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 977 (1079)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…