Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#25829

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w dzielnicy małego miasta (Mordoru), która całe swoje istnienie była dzielnicą wiejską, a nagle stała się dzielnicą willową. Pomiędzy okazałymi hacjendami stoją wiec domy rdzennej ludności - takiej jak my. Domy w kształcie sześcianu z jabłoniami na podwórku i kurami za domem.

Jeden z sąsiadów ma oborę, a w niej krowy. 15 bydlątek. Dla niewtajemniczonych - krowy muczą. Jeżeli ktoś nigdy nie miał okazji tego usłyszeć na żywo, to jest to niski i głośny dźwięk, inny niż to co czasem można usłyszeć w telewizji.

Sąsiad zdecydował się sprzedać skrawek pola leżący w sąsiedztwie owej obory. Pole owo kupiła rodzina L, tak, ta której latorośl wsławiła się debiutem filmowym w kolejce supermarketu.

L. kupili ziemię, postawili willę i wtedy zaczęły się kłopoty.

Otóż... Krowy rano muczą! Za głośno! Dziecko nie może spać (tak, to dziecko)!

Sąsiad sytuacje skwitował "widziały gały co brały", bo solennie ostrzegał że w oborze rogaciznę trzyma.

Więc Pani L. napisała skargę na POLICJĘ. Tak, Policję. Na krowy. Nie przewidziała faktu że policjantka do której to trafi jest jedną z "rdzennych". Efekt? Sprawa rozpatrzona:

- Obywatelce L., zezwolono na wizytowanie krów w porach 6:00 - 7:00 w dni powszednie, w celu nakłonienia ww. do porozumiewania się szeptem.

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1293 (1367)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…