zarchiwizowany
Skomentuj
(44)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia znajomej. Ma ona 10-letnią córeczkę o pięknych, prościutkich, długich włosach sięgających za pas. W dodatku jaśniutki blond, więc w ogóle wygląda jak mała księżniczka :) Razem z mamą bardzo dbają o te włosy, przycinają regularnie ale tylko końcówki, bo szkoda takich włosów. Ostatnio mama pierwszy raz wysłała małą samą do fryzjera. Jeszcze przed wyjściem przypominała jej co ma powiedzieć "przyciąć tylko 3 cm i nic więcej nie robić". Po pewnym czasie mała wraca, zapłakana, z włosami do ramion i lekko nadpalonymi końcówkami. Jednym słowem szok. Na pytanie co się stało mała mówi "bo pani powiedziała, że tak będzie ładniej i od razu ucięła wysoko i już było za późno". Mama biegiem do salonu wyjaśnić sprawę. Jak się tłumaczyła fryzjerka? "Ja zrozumiałam 30, a nie 3 cm, niech dzieciak mówi wyraźniej!" albo "no i dobrze teraz jest lepiej, tak wyglądała jak jakaś roszpunka dla ubogich", "no i co, przecież odrosną". A czemu ma nadpalone końcówki? "A bo się kręciły do wyprostowałam".
Znajoma po tym wyszła, bo jak to określiła miała ochotę "utopić ją w umywalce do mycia włosów". Ja jej się nie dziwię. Może dla Was nie będzie to aż takie piekielne, ale wyobraźcie sobie, małe dziecko kocha swoje włosy, ma wręcz bzika na ich punkcie, a tu jakaś niekompetentna fryzjerka w ten sposób je niszczy. Nic tylko zabić i zakopać.
Znajoma po tym wyszła, bo jak to określiła miała ochotę "utopić ją w umywalce do mycia włosów". Ja jej się nie dziwię. Może dla Was nie będzie to aż takie piekielne, ale wyobraźcie sobie, małe dziecko kocha swoje włosy, ma wręcz bzika na ich punkcie, a tu jakaś niekompetentna fryzjerka w ten sposób je niszczy. Nic tylko zabić i zakopać.
Fryzjer
Ocena:
245
(315)
Komentarze