O bezmózgach.
Wiosna zaszumiała.
Będąc w odwiedzinach u przyjaciół w podwarszawskiej miejscowości, wśród pięknych lasów, korzystając z tego, że domownicy zalegli po sutym obiedzie, postanowiłam poszwendać się po lesie z aparatem i poszukać ciekawych ujęć.
W pewnym momencie przez leśną drogę, po której szłam, przefrunął piękny ptak. Postanowiłam pójść za nim i pstryknąć kilka fajnych fotek (a aparat mam niezły lustrzanka z teleobiektywem).
Zaczaiłam się na niego za chaszczami, gdy usłyszałam warkot silnika. Postanowiłam się nie ruszać (może ptak wróci).
Podjechał samochód, stary pordzewiały Opel combi. W środku siedziało dwóch barczystych mężczyzn.
Jakież było moje zdziwienie, gdy samochód zatrzymał się, panowie wyszli i powoli, paląc papierosy (las!), wyrzucili sześć worków plastikowych ze śmieciami.
Siedziałam za krzaczorami cichutko jak myszka i tylko słychać było cichy dźwięk spustu migawki.
Natrzaskałam kilkanaście zdjęć z panami - jako modelami, z ich wspaniałym bolidem i ze skarbami, które pozostawili.
Po powrocie pełną dokumentację fotograficzną, wraz z opisem sytuacji przekazałam na policję.
Ponieważ mam ograniczone zaufanie do tego typu instytucji, kopie tego zawiadomienia, wraz z fotografiami, wysłałam również do Dyrekcji Lasów Państwowych, oraz do Prokuratury właściwej dla miejsca zdarzenia.
Uprzejmie informuję, że jestem i zawsze będę, bez względu na ilość minusów jakie otrzymam (wybrać właściwe):
- kapusiem
- donosicielem
- konfidentem
- kablem
- i co tam jeszcze ktoś wymyśli.
Nienawidzę i gardzę kanaliami, którzy bezmyślnie niszczą to co kocham.
Wiosna zaszumiała.
Będąc w odwiedzinach u przyjaciół w podwarszawskiej miejscowości, wśród pięknych lasów, korzystając z tego, że domownicy zalegli po sutym obiedzie, postanowiłam poszwendać się po lesie z aparatem i poszukać ciekawych ujęć.
W pewnym momencie przez leśną drogę, po której szłam, przefrunął piękny ptak. Postanowiłam pójść za nim i pstryknąć kilka fajnych fotek (a aparat mam niezły lustrzanka z teleobiektywem).
Zaczaiłam się na niego za chaszczami, gdy usłyszałam warkot silnika. Postanowiłam się nie ruszać (może ptak wróci).
Podjechał samochód, stary pordzewiały Opel combi. W środku siedziało dwóch barczystych mężczyzn.
Jakież było moje zdziwienie, gdy samochód zatrzymał się, panowie wyszli i powoli, paląc papierosy (las!), wyrzucili sześć worków plastikowych ze śmieciami.
Siedziałam za krzaczorami cichutko jak myszka i tylko słychać było cichy dźwięk spustu migawki.
Natrzaskałam kilkanaście zdjęć z panami - jako modelami, z ich wspaniałym bolidem i ze skarbami, które pozostawili.
Po powrocie pełną dokumentację fotograficzną, wraz z opisem sytuacji przekazałam na policję.
Ponieważ mam ograniczone zaufanie do tego typu instytucji, kopie tego zawiadomienia, wraz z fotografiami, wysłałam również do Dyrekcji Lasów Państwowych, oraz do Prokuratury właściwej dla miejsca zdarzenia.
Uprzejmie informuję, że jestem i zawsze będę, bez względu na ilość minusów jakie otrzymam (wybrać właściwe):
- kapusiem
- donosicielem
- konfidentem
- kablem
- i co tam jeszcze ktoś wymyśli.
Nienawidzę i gardzę kanaliami, którzy bezmyślnie niszczą to co kocham.
Las w podwarszawskiej miejscowości kierunek na Lublin
Ocena:
2295
(2461)
Komentarze