Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany
Były historie o żabach, które okazywały się ropuchami, więc odpowiem historią o takiej, co wierzy w istnienie wyłącznie dobrych księżniczek.

Uprzedzę pytania: dziewczyna jest w wieku zaawansowanej post-pełnoletniości, nie posiada stwierdzonych chorób umysłowych, nie pochodzi też z domu dziecka.

Nie tak dawno temu znalazła sobie dziewczynę, ekhm, przepraszam... Miłość Jej Życia. Po dwóch miesiącach nastąpiła decyzja o wspólnym zamieszkaniu oraz kilku wspólnych inwestycjach. Ba, planowały nawet potomstwo, lecz na szczęście żaden kolega nie zgodził się zostać inseminatorem. Po miesiącach trzech zwracały się już do siebie per "żono" i nosiły na palcach coś na kształt zawleczek z kapsli od Tymbarka...

Po kilku kolejnych tygodniach były płacz, krzyk, histeria, głodówka, myśli samobójcze, wizyty u psychologa, tabletki, żyletki, słwem: koniec świata. Zerwanie przez wielkie Zet. Ja wiem, że każde rozstanie to trauma, niemniej jednak taka reakcja byłaby adekwatna raczej u żony porzuconej przez męża, który porwawszy dzieci i wybrawszy z konta oszczędności życia uciekł do Maroko.

Nastąpił spektakularny "rozwód" z podziałem "majątku", przy czym samochód kupiony w stanie agonalnym rozpadł się równie szybko jak związek jego właścicielek, co zaoszczędziło im zachodu przy cięciu wraku na pół.

Histeria, depresja i głodówka trwały, więc zorganizowałyśmy dla poszkodowanej trwający tygodniami suicide watch. Sporo energii włożyłyśmy też w wyłuszczenie jej, że sama sobie zrobiła krzywdę, decydując się "wypłynąć na morze" z obcą osobą. Myślałyśmy, że dotarło.

Gdzie tam...

Poznała MJŻ nr 2 - szkopuł tkwił w tym, że MJŻ2 mieszkała na drugim końcu Polski. Problem związku na odległość rozwiązano niwelując odległość. Po miesiącu znajomości nasza wieczna panna młoda spakowała graty, wsiadła do pociągu i podryfowała, by już na zawsze zamieszkać u boku MJŻ2. Praca? Utrzymanie? A czyż takie błahostki mogą być przeszkodą dla prawdziwej miłości?

Co potem? Związek okazał się łatwiejszy do zniwelowania, niż odległość. Nastąpiła kłótnia, szybki rozwód jeszcze na dworcu. Wróciła chyba nawet tym samym pociągiem.

Resztę znacie. Histeria, głodówka, suicide watch.

Aby pobić rekord częstotliwości zawierania "związków na całe życie" trzecią MJŻ nasza panna młoda przygruchała rzutem na taśmę w ostatnich dniach grudnia.

Nim rozkwitły przebiśniegi, kwitła już "małżeńska" miłość w ich wspólnym gniazdku. Ta naturalnie też jest "na zawsze".

Spytacie, gdzie piekielność? Cóż, przyjaciółki Zaczarowanej mogą w końcu zrezygnować z zaszczytnej funkcji pocieszycielek. Żal mi jednak rodziny dziewczyny, która przeżywa ostateczną życiową tragedię średnio raz na cztery miesiące...

labirynt kobiecej psychiki

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 69 (211)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…