Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#31205

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Na fali, upałów i historii o matkach, rodzicach, opiekunach roku, niech i te istoty zajmą należne im miejsce.

Dzień dzisiejszy, po załatwieniu wszystkich i wszystkiego co miało być zrobione, postanowiłem wykorzystać aurę celem dogrzania mojej fizjonomii i przy okazji wykazać się jako rodzic, więc wybrałem się z pierworodnym na plac zabaw przed blokiem.
Pora przedpołudniowa, więc obłożenie niewielkie. Młody instaluje się w piaskownicy i zaczyna fedrować, ja rozpłaszczam się na ławce metr dalej i jedno oko na młodego, a drugie na otaczające mnie okoliczności przyrody... utopia... taaaa... ja nie mam tyle szczęścia.

Jak wspomniałem nie byliśmy sami, więc mimochodem rzuciła mi się oko i spowodowała nadczynność nadnerczy, taka sytuacja:

Parę metrów dalej, dwie dziewoje, w wieku chyba późnogimazjalnym, „opiekowały się” małą, na oko roczną, dziewczynką. Te dwie pi*dy, nazwijmy rzecz po imieniu, wzięły to maleństwo na zjeżdżalnię, jedna trzymała niespecjalnie szczęśliwego malucha na kocu, na szczycie rampy - 2,5 metra nad ziemią, a druga robiła jej sesję zdjęciową z żabiej perspektywy.
Wkurzyłem się, bo nie znoszę męczenia maluchów w imię lansu, ale cóż można zrobić, obyczaj głupi ale nie zabroniony, więc przełykam te łyżkę dziegciu i siedzę dalej. Teraz jestem na siebie za to, mocno wkur**ony.

Pół minuty później musiałem wyglądać nieco komicznie, choć mi do śmiechu nie było. Zastygłem w półprzysiadzie, z rozdziawioną gębą, z której wydobyło się tylko zduszone "o kur...". A czemu? - zapytacie.

Otóż pi*da nr 1 puściła małą razem z kocem w dół, szczebiocząc donośnie „no to jazda”, pi*da nr 2 nawet nie zadała sobie trudu przygotować się do zaasekurowania tego zjazdu, wciąż dzielnie pstrykając kolejne foty. Maluch stracił momentalnie wszelką równowagę i twarzą wypolerował 3 metry nierdzewnej stali. Swoje lądowanie obwieścił piskiem małych nagumowanych bucików i głośnym rykiem, który jeszcze teraz słyszę.
Seksualne i niebezpieczne zrozumiały, że chyba coś jest nie tak, bo ludzie się na nie gapią, zwinęły się moment, dało się tylko słyszeć, na odchodne, przepojone miłością „no nie rycz już”.

Pocieszam się, że ciotka grawitacja i wujek los, mieli dobry dzień i skończyło się tylko na czerwonej buzi i łzach. Nieuchronnie zastanawiam się, czy ta wypinająca poślady, fotografująca lustra i napinająca nawet mięśnie dźwigacze jąder młodzież, jest teraz uczona czegoś użytecznego, czy chęć dostania kolejnego „lubię to” zabiła już wszystkie przydatne odruchy.

Plac zabaw

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 739 (857)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…