zarchiwizowany
Skomentuj
(6)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Kolejna kandydatka do tytułu matki roku...
Zacznijmy od tego, że dzień od początku zapowiadał się źle: wizytacja panów Ważnych w pracy, PRL-owska kolejka po bilet miesięczny i niewychowany tłuścioch w markecie wjeżdżający mi koszykiem w to miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetność...
To chyba był znak - zostań w domu, bo będzie tylko gorzej.
No i masz - wyjechałem z domu rowerkiem, jadę sobie ulicą, wiaterek szumi w uszach. Przede mną chodnikiem idzie [M]amusia - niczym nie wyróżniająca się kobieta po trzydziestce i na oko najwyżej dwuletni szkrabek. Problem, że szkrabek defiladuje dobre 30 metrów przed mamusią, która wcale nie wydaje się być tym faktem przejęta.
Szkrabek za to znalazł sobie fajną zabawę. Stanął i patrzy się na mnie, jak jadę. Mijam mamusię a dzieciaczek hyc - z chodnika wskakuje mi prosto pod koła. Minąłem go dosłownie o centymetry. Zatrzymuję rower z piskiem i się zaczyna.
Dzieciak w ryk - przecież właśnie przeleciało koło niego coś dużego i ciężkiego, co mogło go zamienić w mokrą plamę na drodze. Mamusia natomiast daje istny popis zdolności wychowawczych.
[M]: Ty taki i owaki, męski narządzie płciowy, burwa i wuj, prawie mi dziecko zabiłeś.
[J]: (Zachowując te mizerne resztki spokoju jakie mi zostały). Może warto by dziecka popilnować, to jest dość ruchliwa...
[M]: Zamknij gębę, gówniarzu, ty urwa, urwa, wuj, wuj, morderca, zabić chciał, policja! Siedzieć będziesz!
[J]: (struna pękła) Przymknij się, idiotko, i pilnuj dzieciaka, bo urwa zaraz będziesz jednego w plecy. Tępa jesteś czy jak? To jest ulica, do wała ciężkiego! Jakbym jechał samochodem to bym skrobał twojego synalka ze zderzaka!
[M]: Bezczelność! Ja tak nie zostawię! Na policję! Do sądu! Do więzienia cię zamkną, bydlaku itepe, itede, etcetera.
Odjechałem. Jestem bezsilny w starciu z taką głupotą, a kobiecie przywalić nie potrafię. Pocieszam się w duchu, że debilizm tej babki wymrze - jej synalek prędko sam usunie się z puli genowej ludzkości.
Kurtyna! (Idę sobie zaparzyć melissy)
Zacznijmy od tego, że dzień od początku zapowiadał się źle: wizytacja panów Ważnych w pracy, PRL-owska kolejka po bilet miesięczny i niewychowany tłuścioch w markecie wjeżdżający mi koszykiem w to miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetność...
To chyba był znak - zostań w domu, bo będzie tylko gorzej.
No i masz - wyjechałem z domu rowerkiem, jadę sobie ulicą, wiaterek szumi w uszach. Przede mną chodnikiem idzie [M]amusia - niczym nie wyróżniająca się kobieta po trzydziestce i na oko najwyżej dwuletni szkrabek. Problem, że szkrabek defiladuje dobre 30 metrów przed mamusią, która wcale nie wydaje się być tym faktem przejęta.
Szkrabek za to znalazł sobie fajną zabawę. Stanął i patrzy się na mnie, jak jadę. Mijam mamusię a dzieciaczek hyc - z chodnika wskakuje mi prosto pod koła. Minąłem go dosłownie o centymetry. Zatrzymuję rower z piskiem i się zaczyna.
Dzieciak w ryk - przecież właśnie przeleciało koło niego coś dużego i ciężkiego, co mogło go zamienić w mokrą plamę na drodze. Mamusia natomiast daje istny popis zdolności wychowawczych.
[M]: Ty taki i owaki, męski narządzie płciowy, burwa i wuj, prawie mi dziecko zabiłeś.
[J]: (Zachowując te mizerne resztki spokoju jakie mi zostały). Może warto by dziecka popilnować, to jest dość ruchliwa...
[M]: Zamknij gębę, gówniarzu, ty urwa, urwa, wuj, wuj, morderca, zabić chciał, policja! Siedzieć będziesz!
[J]: (struna pękła) Przymknij się, idiotko, i pilnuj dzieciaka, bo urwa zaraz będziesz jednego w plecy. Tępa jesteś czy jak? To jest ulica, do wała ciężkiego! Jakbym jechał samochodem to bym skrobał twojego synalka ze zderzaka!
[M]: Bezczelność! Ja tak nie zostawię! Na policję! Do sądu! Do więzienia cię zamkną, bydlaku itepe, itede, etcetera.
Odjechałem. Jestem bezsilny w starciu z taką głupotą, a kobiecie przywalić nie potrafię. Pocieszam się w duchu, że debilizm tej babki wymrze - jej synalek prędko sam usunie się z puli genowej ludzkości.
Kurtyna! (Idę sobie zaparzyć melissy)
Ulica
Ocena:
295
(329)
Komentarze