zarchiwizowany
Skomentuj
(5)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Jedna z historii po których postanowiła=m definitywnie rozstać się z poprzednim miejscem pracy. Postaram się opowieść skrócić do minimum, chcę jednak ,by wszystko było jasne.
W związku z tym,że do moich obowiązków należało wszystko co związane z pracami biurowymi raz na kilka miesięcy przygotowywałam również dokumenty do odprawy celnej dla naszego klienta zza wschodniej granicy.
Z Panem z agencji celnej znaliśmy się dobrze i miał wszystkie dane tak nasze jak klienta ( wszystko zawsze odbywało się podobnie - to samo przejście graniczne itd) więc dostarczałam mu jedynie fakturę oraz wagę towaru i numery rejestracyjne samochodu oraz naczepy napisane na kartce.
Tego dnia szef gdzieś wybył więc wszystkie te dane otrzymałam bezpośrednio od klienta. Podał mi wagę pustego tira, wagę towaru i tarę. Przeczytała mu podane liczby by upewnić się czy wszystko dobrze zrozumiałam, pomyłek nie stwierdził, dokumenty przekazałam do agencji. Wszystko odbyło się jak zwykle.
Minęło kilka dni i rozwścieczony klient dzwoni do mnie z pretensjami, że coś pochrzaniłam i ,że przez moją pomyłkę musi zapłacić o 1500 $ więcej. Nie docierały do niego tłumaczenia ,że sam potwierdził,że wszystko jest dobrze. Nie pomógł telefon od agenta celnego potwierdzający,że waga jaką otrzymał jest zgodna z tą w jego zapiskach.
Najwyraźniej własnoręcznie pod osłoną nocy nakładłam do tego tira jeszcze metr sześcienny ołowiu by zrobić mu na złość i telepatycznie zmieniłam liczby w jego notatniku.
Apogeum absurdu nadeszło natomiast dopiero, gdy wrócił szef i stwierdził ,że faktycznie,ja się pomylić nie mogłam ale jego to nie interesuje bo muszę udowodnić ,że się nie pomyliłam ,inaczej pokryje nadprogramową zapłatę z mojej pensji.
Tadam.
W związku z tym,że do moich obowiązków należało wszystko co związane z pracami biurowymi raz na kilka miesięcy przygotowywałam również dokumenty do odprawy celnej dla naszego klienta zza wschodniej granicy.
Z Panem z agencji celnej znaliśmy się dobrze i miał wszystkie dane tak nasze jak klienta ( wszystko zawsze odbywało się podobnie - to samo przejście graniczne itd) więc dostarczałam mu jedynie fakturę oraz wagę towaru i numery rejestracyjne samochodu oraz naczepy napisane na kartce.
Tego dnia szef gdzieś wybył więc wszystkie te dane otrzymałam bezpośrednio od klienta. Podał mi wagę pustego tira, wagę towaru i tarę. Przeczytała mu podane liczby by upewnić się czy wszystko dobrze zrozumiałam, pomyłek nie stwierdził, dokumenty przekazałam do agencji. Wszystko odbyło się jak zwykle.
Minęło kilka dni i rozwścieczony klient dzwoni do mnie z pretensjami, że coś pochrzaniłam i ,że przez moją pomyłkę musi zapłacić o 1500 $ więcej. Nie docierały do niego tłumaczenia ,że sam potwierdził,że wszystko jest dobrze. Nie pomógł telefon od agenta celnego potwierdzający,że waga jaką otrzymał jest zgodna z tą w jego zapiskach.
Najwyraźniej własnoręcznie pod osłoną nocy nakładłam do tego tira jeszcze metr sześcienny ołowiu by zrobić mu na złość i telepatycznie zmieniłam liczby w jego notatniku.
Apogeum absurdu nadeszło natomiast dopiero, gdy wrócił szef i stwierdził ,że faktycznie,ja się pomylić nie mogłam ale jego to nie interesuje bo muszę udowodnić ,że się nie pomyliłam ,inaczej pokryje nadprogramową zapłatę z mojej pensji.
Tadam.
praca
Ocena:
158
(184)
Komentarze