Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#32949

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wakacyjny wypoczynek w Grecji. Cisza, spokój, plaża, itp. W hotelu właściwie tylko posiłki bywały koszmarem. Będzie o śniadaniu.

Godzina 8 rano. Śniadanie w formie szwedzkiego bufetu (pominę fakt zachowania się przy tego typu nakryciu, bo było już to poruszane na piekielnych). Idę zamulona po kawę, nalewam ją i próbuję jakoś dotrzeć z powrotem do naszego stolika. Jest to wysoce utrudnione i muszę lawirować między milionem szkrabów puszczonych samopas oraz kelnerów z cierpiętniczymi minami i przeogromnymi tacami (współczuję im).
Niestety jednego nie przewidziałam - pewien dzieciak chciał być ninja i skoczył z krzesła prosto na mnie.
Nie mam pojęcia co mu do głowy strzeliło, w każdym razie poparzyłam się kawą - boleśnie i z paskudnymi bąblami, które wyrosły później i za nic nie chciały się goić.

Po dość dosadnym wrzasku "Kurrr... Ała!" zaczęłam namierzać matkę tego małego potwora (sam pobiegł gdzieś udając tym razem chyba Spidermana). Znalazłam jego stolik. Odstawiłam filiżankę i idę.
-Excuse me, is it your kid? - pytam grzecznie, jeszcze opanowana.
-Co ta k*urwa chce? - Matrona zwróciła się chyba do starszej latorośli. Ja klasyczne WTF? Chłopiec nie zdążył ust otworzyć, ubiegłam go.
-Po polsku także rozumiem. Pani dziecko rzuciło się na mnie i poparzyłam się przez nie kawą. - Babsko chyba straciło rezon, ale tylko na chwilkę.
-No i co z tego?
-Może zaczęłaby pani pilnować dziecka skoro nie umie się zachować przy ludziach.
-Mój Brajanek?! (sic!) On musi się gdzieś przecież wybiegać, ma wakacje! Czego ty ode mnie chcesz?!
-Jak się musi wybiegać to niech pani go przywiąże do samochodu. - wybaczcie, ale chamstwa "nie zniesę" i musiałam się odgryźć.

Tu nastąpił stos inwektyw, których moim zdaniem nie ma sensu przytaczać.
Pomyślałam - OK, chce się tak zachowywać, jej sprawa. Odeszłam od jej stolika, poszłam do stanowiska z kawą. Zrobiłam sobie dwie. Jedną spokojnie wypiłam miło gawędząc ze znajomymi. Druga w międzyczasie wystygła. Wypatrzyłam babsztyla, wzięłam tę zimną kawę i podeszłam do niej. Bez żadnych wstępów po prostu wylałam jej to na misterną fryzurę a′la hełm. Jej minę mam w pamięci do dziś. :) Przynajmniej do końca wyjazdu był święty spokój z jej dzieckiem. Da się? Da.

zagranica

Skomentuj (97) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1039 (1121)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…