Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#33135

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Moja mama miała zawsze jakiegoś pecha do zwierzaków.

Najgorzej było chyba z królikiem. Gdy była w wieku wczesnoszkolnym mieszkała z rodzicami i siostrą w bloku. Jakimś sposobem trafił do nich królik - fajna sprawa, szczególnie dla dzieciaków. Każdy chyba potrafi dobie wyobrazić relacje łączące kilkuletnie dziecko z małą, futrzastą kulką, prawda? Jednym słowem - wielka przyjaźń.

No i wszystko byłoby dobrze, ale, niestety, mama moja zachorowała. Leżała, karmiona głównie zupkami, rosołkami i innymi takimi, przez jakieś dwa tygodnie. Gdy w końcu wstała, okazało się, że królika coś nie widać...

Jej rodzice, a moi dziadkowie, bez ogródek wyjaśnili jej, że rosołu nie robi się tylko z kury. I taki był koniec wielkiej przyjaźni mojej mamy z wszelkimi królikami.

Rodzina w tym wypadku piekielna

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 204 (250)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…