Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#33498

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O tym, dlaczego kioskarka z osiedlowego kiosku łypie na mnie jak na największego wroga.

Od lat każdego dnia kupowałam coś tym w kiosku, a to gazeta, a to papierosy, a to bilet, wiadomo. Bez przesady, praktycznie za każdym razem słyszałam po zapłacie magiczne stwierdzenia typu "bez grosika będzie", "złotówkę oddam przy okazji", itp. Nie pytania, lecz stwierdzenia dotyczące kwot średnio od grosza do złotówki właśnie. Nie zwracałam byznesłumen uwagi, bo głupio było mi się kłócić o takie kwoty. Do czasu.

Kiosk usytuowany jest obok przystanku. Pewnego dnia, spóźniona do pracy, lecę na złamanie karku w stronę przystanku, gdyż widzę już z daleka, że jedzie mój autobus. W portfelu miałam 100 zł, w ręku miałam 1,95 zł, bilet tymczasem kosztował 2 zł. Pewna, że Kioskarka zrozumie sytuację, podchodzę i mówię szybko:
[J]a: Poproszę cały bilet, bez pięciu groszy będzie.
[K]ioskarka: Jak, bez pięciu to ja nie sprzedam!
[J]: Proszę pani, bardzo się spieszę, autobus podjeżdża a ja mam złoty dziewięćdziesiąt pięć, proszę mi sprzedać.
[K]: Bilet jest po 2 zł, wiec 2 zł się należy.
[J]: To umówmy się, że ja oddam później to pięć groszy ok?
[K]: Co później, coooo, 2 zł i koniec, a nie później będzie oddawać!

Pojechałam bez biletu, a od tamtej pory upominam się o każdy grosz!

Kiosk w Radomiu

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 846 (910)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…