Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#33696

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Zorganizowano w mojej dzielnicy coroczny piknik strażacki. Atrakcja dla wszystkich grup wiekowych, bo organizatorzy przy przy okazji tych pikników wykazują się wielkim profesjonalizmem. Wszystkiego można dotknąć, o wszystko zapytać, przybywają przedstawiciele praktycznie wszystkich specjalności jakie są wśród rycerzy św. Floriana (ratownictwo drogowe, wysokościowe, chemiczne), ot full serwis. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze komentarz strażaka prowadzącego piknik, który w PSP pełni rolę rzecznika prasowego i ma naprawdę wielki dar do ciekawego opowiadania o wszystkim, co ze strażą pożarną i z ogólnie pojętym ratownictwem jest związane.
Gdzie piekielność zapytacie? Ano w dorosłych, bo o ile dzieci miały wielką frajdę, to dorośli, no cóż... dobrze, że na miejscu było ratownictwo chemiczne, bo takiego stężenia toksycznych person na metr kwadratowy/sześcienny jeszcze w nie widziałem. Jedziemy więc z tym koksem:

1) Rozpoczęcie pikniku. Z wysięgnika prowadzący rzuca maskotkę, taką w stylu misia-ratownika. Kto chwyci, to jego. Pod koszem wysięgnika gromadzi się więc tłumek nieletnich i... trzech (mocno) pełnoletnich panów. Nie dość, że odpychają oni dzieciaki, to przepychają się między sobą. Maskotka leci w tłum. Wtedy jeden z mężczyzn chwyta ją niczym P.Tytoń, drugi próbuje wyszarpać mu trofeum z rąk, kiedy trzeci zasadza solidnego kopa w pośladki drugiemu. Sypią się epitety: "ty męski narządzie rozrodczy", "ty homoseksualisto", "pies odbywał z tobą stosunek płciowy", "ty synu kobiety lekkich obyczajów". Krótko mówiąc, jak to określają mieszkańcy przybytków z oknami w gęstą kratkę - siwy dym. Wkraczają policjanci, rozdzielają wojowników i prowadzą ich do srebrnych karoc. Urywek tłumaczenia jednego z uczestników zadymy: "A bo ja dla dziecka chciałem, a ten syn prostytutki..."

2) Babcia z może pięcioletnią wnuczką. Wnuczka zadowolona z życia. Biega, rozmawia z "panami strażakami". Babcia entuzjazmu wnuczki nie podziela nawet w ułamku stopnia. Podchodzi do grupki młodych strażaków i się zaczyna:

[Babcia]: A co tu tak stoją? Pilnujcie lepiej samochodów, bo wam te żydowskie i cygańskie dzieci rozkradną.
[Strażak]: Spokojnie proszę pani, rzucamy okiem. A skąd pani wie, że to żydowskie i cygańskie?
[B]: A bo to nie widać? Na kinole patrz, na uszyska! Krótko żyjesz dzieciaku, to nie wiesz. A tak w ogóle to po co to wszystko? Ta wystawa? Z czyich to pieniędzy? Komu to? Tym pomiotom szatana, co przyszły tu kraść, starców okradać?! Ja to do komendanta waszego zgłoszę, do głównego samego komendanta miejskiego, jak mi Bóg miły! Że wy tu paktujecie przeciwko Polsce!
[S]: Proszę bardzo, tam stoi...

Babcia zrobiła głupią minę i odeszła, ciągnąć za rękę zapłakaną wnuczkę. Nie, nie w stronę komendanta, a w stronę osiedla. Szkoda małej.

3) Tatuś-nawiedzony fotoreporter. Nie ukrywam, że ja na festynie zjawiłem się właśnie w celu uwiecznienia go na zdjęciach. Taka pasja, czasem i źródło zarobku, a że blisko, to i okazji szkoda zmarnować. W drugiej kolejności byłem tam ze względu to, że przecież co jak co, ale straż pożarna przesycona jest "fajnością" (te syreny, te wozy, drabiny i inny stuff :) )
Do rzeczy jednak. Na pikniku byli pasjonaci fotografii, byli profesjonalni fotoreporterzy wysłani przez redakcje swoich gazet, była też ekipa lokalnej telewizji. I był on. Grubawy, wąsaty tatuś z "luszczanką" do której podłączony był chyba najdłuższy dostępny teleobiektyw i pasek z olbrzymim logo pewnej japońskiej firmy na literkę N. Ok, lubi chłop swój sprzęt, ( :) ) jego rzecz. Piekielność tkwiła zupełnie w innym miejscu. Pierwszym pokazem dynamicznym był pokaz ratownictwa drogowego. Ratowanie ofiar wypadku autokaru. Na miejsce sprowadzono wrak autobusu. Wrak należało przed prezentacją odpowiednio ustawić. Zajął się tym olbrzymi dźwig. Ekipa odsuwa widzów na bezpieczną odległość, bus zażywa "wojaży napowietrznych", jest ok. Jest, a raczej byłoby, gdyby nie omawiany tu pan, który wbiega pod zawieszony ciężar i ostentacyjnie zaczyna cykać fotki. Co chwila rozgląda się wzrokiem typu "patrzą na mnie z podziwem, czy nie?". Patrzyli. Panowie z obsługi dźwigu. Wśród pukań w czoło i mocniejszych słów pan wrócił do rodzinki.
Nie odpuścił jednak. Następny pokaz. Robienie otworu w różnych wytrzymałych materiałach (wzmocnione blachą drzwi, kawał płyty betonowej) cienkim strumieniem wody pod ogromnym ciśnieniem. Strażak prowadzący ostrzega, aby naprawdę dość daleko stać, bo widać będzie, ale to jednak 300 atmosfer, wystarczy jakiś zabłąkany odłamek w "linii strzału" i po oku. Tak, pan ustawił się idealnie na tej linii, na wprost drzwi, które miał dziurawić ratownik. Pana odsunięto, pokaz rozpoczęto. W trakcie odsuwania pana publika mogła usłyszeć fragment jego monologu, zaczynający się słowami "Aj tam, jak ja w wojsku byłem...".
Pomniejsze grzeszki tego piekielnika to pakowanie się w kadr profesjonalnym fotografom i kamerzyście, oraz kurzenie potwornie dymiących i kurzących cygaretek w środku tłumu widzów.

Ot, działo się. :)

Festyn piknik straż pożarna

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 137 (163)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…