Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#35526

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sporo tu ostatnio historii pogrzebowych, więc dorzucę o swoją. Szczerze, to nie wiem kto w całej tej sytuacji jest bardziej piekielny... ja na pewno, ale oceńcie sami :)

Przez wiele lat moi rodzice nie mieszkali razem - bywa. Praca, obowiązki, wyjazdy, itd... Jednak w końcu udało się, tato wprowadza się już na stałe. No i tak rodzinka żyje sobie radośnie i szczęśliwie, rodzice przeżywają drugą młodość... normalnie cud miód i orzeszki. Nadszedł listopad i zaczęło się planowanie Świąt.
I tutaj wkracza do akcji "kochana" babcia (matka mojej mamy) która dzwoni do mojej mamy i zaprasza ją na święta, z komentarzem, że może przyjść sama albo ze mną, ale Andrzeja ma nie przyprowadzać. Po tych słowach rodzicielka w płacz, ja i ojciec furia i rządzą mordu w oczach. No ale nic, sprawę się zignorowało, święta spędzimy sami, a do babci się nie odzywamy.

Niestety, 2 tygodnie przed Bożym Narodzeniem tata zmarł. Tragedia o tyle większa, że rodzice jeszcze nawet nie zdążyli się pokłócić odkąd zaczęli znowu widywać się codziennie, a nie raz na x miesięcy. Ale, niestety, takie jest życie i trzeba wziąć się w garść. Jakoś udało się mi i mamie wszystko pozałatwiać...
Przyszło do pogrzebu, a moja babcia w pierwszym rzędzie w kaplicy, w pierwszym rzędzie pod ołtarzem w kościele i najgłośniej płacze i psalmy śpiewa. Wszystkim też opowiada jaki to wspaniały kochający mąż, ojciec, zięć i nie wiem co tam jeszcze. Na świętego go i to już teraz dziś koniecznie!
Ja tego nie wytrzymałam i najpierw delikatnie chciałam ją wyprosić z kościoła (tym bardziej że widzę jak mamie jest przykro). Babcia nie reaguje tylko jeszcze lamentuje że wyrodna wnuczka. I tutaj nie wytrzymałam - dosłownie złapałam ją za płaszcz i wyrzuciłam z kościoła. Uwierzcie mi - ale cała rodzina i ksiądz odetchnęli z ulgą.

Ja wiem, że ona nigdy nie dogadywała się ze swoim zięciem. Ale jak można jednego dnia nie zaprosić własnej rodziny na święta, a drugiego zgrywać taką kochającą teściową?

PS. Jeszcze do marca mi wypominała, że od tego siedzenia w kościele na pogrzebie przeziębiła sobie nerki. I oczywiście to była zemsta zmarłego oraz fakt, że to ja rzuciłam na nią taki urok...

"kochana" rodzinka

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 635 (687)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…