Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#35979

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Na wstępie pragnę z góry przeprosić za to, że będzie to następna niezbyt odkrywcza historia o piekielnej szkole i okrutnej młodzieży. Jednocześnie wyrażam nadzieję, że gimnazjaliści nie zdążą posłać tej historii do archiwum przed zachodem słońca. Choć tym razem nie będzie o uczniach gimnazjum; bohaterami są trzej chłopcy z liceum ogólnokształcącego, w którym z założenia należałoby już reprezentować jakiś poziom.

Opowieść znana mi jest dzięki mojej mamie, która pracowała w tym liceum. W szkole tej naucza pewna pani, na potrzeby historii nazwijmy ją panią Jolą. Pani Jola słynie z tego, że potępia w czambuł młodocianych palaczy tytoniu. Szkoła w kwestii palenia określa dość jasne zasady: palisz - pal, twoje zdrowie, pieniądze twoich rodziców, nas to nie interesuje, ale rób to poza terenem szkoły. Jeśli uda ci się ubłagać woźnego, żeby wypuścił cię na przerwie z budynku - droga wolna, ale na terenie szkoły palenie jest zakazane, zakazane i jeszcze raz zakazane - zgodnie zresztą z rozporządzeniem z dnia 15 listopada 2010 roku. Grono pedagogiczne przygotowało szereg atrakcji dla delikwentów przyłapanych na paleniu w ubikacji: a to kwiatki we wszystkich salach oczekują na podlanie, panie sprzątaczki też nie muszą harować przez całe popołudnie, można się przyłączyć do zespołu organizującego jakąś akcję albo ważną uroczystość, żeby zająć ręce i nie myśleć o ′dymku′. W przypadkach osób nagminnie nie stosujących się do zasad są jeszcze rozmowy z wychowawcą i rodzicami, w ostateczności obniżenie oceny ze sprawowania. Sposobów na nałogowców istnieje mnóstwo, a pani Jola jest bezwzględna, jeśli chodzi o łamanie tego konkretnego zakazu. Dla ścisłości - sama jest osobą niepalącą.

Trzy lata temu pani Jola objęła wychowawstwo w klasie pierwszej. Dwadzieścioro siedmioro zwyczajnych, nie rzucających się w oczy uczniów i trzy czarne owce, którym pani Jola od początku nie wróżyła dobrej przyszłości. ′Czarne owce′ (lub jak kto woli ′czarne barany′) - tym nadajmy imiona Michał, Darek i Kamil - były dość lubiane w klasie, nauczyciele z kolei traktowali tych chłopców jak zło konieczne. Uparcie nie uczyli się, w życiu klasy udziału nie brali, pyskowali, byli bardzo niesympatyczni w kontaktach z gronem pedagogicznym. Jeśli wierzyć przekazowi mojej mamy - jeden z nich nawet przyszedł kiedyś do szkoły niezbyt trzeźwy. A palili na potęgę.

Początkowo jeszcze wychodzili na papierosa poza teren szkoły, ale kiedy któregoś razu uciekli z zajęć przed południem - zostawiwszy w szatni plecaki, w których i tak niewiele nosili (tak, woźny czasem wypuszcza uczniów, pod warunkiem, że zostawią coś swojego w szkole - dla pewności), woźny przestał reagować na ich prośby. Przenieśli się zatem do szkolnej ubikacji. Przyłapani raz - zostali odesłani przez panią Jolę do pomocy przy sprzątaniu sal po lekcjach. Kary oczywiście nie odbyli - zmyli się przed czasem. Przyłapani drugi raz - mieli wziąć udział w przygotowaniu Święta Niepodległości. Szczerze mówiąc, bardziej przeszkadzali niż pomagali. Za którymś z kolei razem pani Jola napisała liściki do rodziców chłopców z prośbą o przyjście do szkoły. Darek i Kamil pokornie przyjęli te karteczki z rąk wychowawczyni, natomiast Michał bezczelnie na jej oczach podarł liścik i stwierdził, że szkoda czasu jego matki na takie fanaberie przewrażliwionej nauczycielki, która nie ma chyba innych problemów. Jednak udało się pani Joli ściągnąć na rozmowę rodziców wszystkich chłopców. Rozmowa chyba niewiele dała, bo na drugi dzień znowu przyłapano ich na paleniu w toalecie. Bawili się w ten sposób przez półtora semestru. Im bardziej pani Jola walczyła z ′czarnymi owcami′, tym większy czarne owce stawiały opór. Chłopcy byli w stosunku do wychowawczyni opryskliwi, ośmieszali ją przed kolegami, mówiąc, że jest stara, brzydka, nikt jej nie chce i dlatego wylewa swoje frustracje na uczniów. Raz w ramach zemsty rozsypali zawartość jej torebki po sali - niczego na szczęście nie ukradli. Oczywiście palili dalej.

Pod koniec roku wszyscy trzej mieli zagrożenia z języka polskiego. Michał - pewne zagrożenie, dwaj pozostali mogli się jeszcze wybronić, ale wobec zaistniałej sytuacji pani Jola postanowiła nie dawać im tej szansy. I wtedy zadziałali naprawdę ostro. Pewnego dnia pani Jola, wyszedłszy ze szkoły po lekcjach, zastała swój samochód porysowany i pomazany sprayem. Ktoś przedziurawił jedną oponę, zgasił kilka papierosów na masce, a za wycieraczką zatknął kartkę następującej treści: "Myślisz że możesz bezkarnie udupić naszych kómpli? Nie z nami te numery suko. Wiemy o tobie wszystko. Wiemy gdzie mieszkasz gdzie robisz zakópy i gdzie twoja wnuczka chodzi do pszedszkola. Anuluj te zagrorzenia bo inaczej porozmawiamy. Kómple nas prosili żeby śmy tego nie robili, ale my nie damy nimi pomiatać. Koledzy z osiedla". Pani Jola, nauczycielka z prawie trzydziestoletnim stażem, nie dała się nabrać na "kolegów z osiedla". Wystarczyło przejrzeć kilka wypracowań, porównać charakter pisma i rażące błędy ortograficzne, żeby ustalić autora groźby - okazało się, że to Michał, który pisał tak, jakby w życiu nie widział słownika i miał zaświadczenie o dysleksji. Próba zastraszenia się nie udała - przepraszam za tę dygresję, ale trzeba być idiotą, żeby takie ′listy′ pisać odręcznie.

Na drugi dzień chłopcy ′profilaktycznie′ nie zjawili się w szkole. Niestety jeden dzień to za mało, aby pani Jola zdążyła zapomnieć o całym zajściu. Kiedy następnego dnia przekroczyli progi liceum, wylądowali w gabinecie dyrektora. W ich obecności pani Jola zadzwoniła do rodziców. Musieli też podać nazwiska "kolegów z osiedla", którzy w rzeczywistości nie istnieli. Kiedy nie mieli już innego wyjścia, zaczęli sypać jeden na drugiego - potrafili sprzymierzyć się przeciwko pani Joli, ale jakoś zabrakło im umiejętności zjednoczenia się, kiedy przyszło im bronić samych siebie.

Michał nie zdał do następnej klasy. Nieciekawą sytuację miał też z kilku innych przedmiotów. Darek i Kamil za karę nie otrzymali możliwości poprawienia zagrożeń i spędzili urocze wakacje z językiem polskim. Podobno zmienili się, kiedy zdali poprawkę. Pytanie - na jak długo?

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 163 (205)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…