Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#36227

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Przypadkiem to ja byłem tym piekielnym.

Aby tą historię zrozumieć należy wiedzieć jak wyglądam. Włosy bardzo krótko obcięte. Szerokie bary. Koleżanka w liceum twierdziła, że moje ramiona są wielkości jej ud, wiele się nie pomyliła. Rodzice innej nazwali mnie bokserem. Ogólnie kawał ze mnie chłopa. Przy tym jestem dość łagodny.

Tego dnia miałem na sobie granatowe jeanse, sportowe buty, czarną koszulkę i skórzaną czarną kurtkę do półtyłka. Na nosie lustrzane okulary przeciwsłoneczne, zasłaniające pół twarzy. Z kolegą mieliśmy wtedy dłuższe okienko między zajęciami (studia) i postanowiliśmy, że odwiedzimy innego naszego znajomego.
Kolega można powiedzieć był ubrany prawie jak typowy dres. Podobnie krótko ostrzyżony jak ja, tylko znacznie wyższy i dużo szczuplejszy.

Znajomy, którego mieliśmy odwiedzić miał staż w serwisie komputerowym przy sklepie z częściami do tychże maszyn. Ogólnie ciężko było się do niego dostać. Postanowiliśmy zrobić mu niespodziankę.
Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy dokładnie gdzie mieści się jego stanowisko pracy. Wchodzimy na sklep. Za ladą koleś przypominający wychudzonego hipisa. Mój towarzysz udał się w głąb sklepu, chciał po prostu pooglądać, ale sprzedawca cały czas dobrze go widział. Ja rozglądałem się niedaleko lady, w poszukiwaniu znajomego. Przy okazji chcieliśmy popatrzeć co mają i w jakich cenach, ale dokładnie było widać, że przyszliśmy razem.
Wychudzony hippis jakiś taki blady, po chwili pyta czy może w czymś pomóc?
[J] - Tak szukamy naszego kolegi XYZ, podobno tu pracuje.

Mówiłem to dość spokojnie, ciągle się rozglądając. Sprzedawca ociągał się z odpowiedzią, dopiero teraz spostrzegłem, że jest jakiś wystraszony.
[WH] - Przykro mi nie znam takiego, nikt taki tu nie pracuje.

Mówił tak jakby za chwilę miał zemdleć.
[J] - Na pewno? Przysiągłbym, że to ten sklep.

Hippis pokręcił przecząco głową, utwierdzając nas w przekonaniu, że się pomyliliśmy i nikogo takiego nie zna.

Wyszliśmy. Dzwonimy do znajomego, ten z bananem na ustach wychodzi drugimi drzwiami. Pogadaliśmy chwilę i się zmyliśmy.
Dopiero później uświadomił nas jak to wyglądało z perspektywy hippisa. Pierwsze jego słowa jak znajomy poszedł na sklep: "Stary, jacyś dwaj goście tu byli, jeden szczupły, drugi wyglądał jak jakiś goryl. Szukali Cię. Spanikowałem i powiedziałem, że wcale Cię nie znam"

Tak to, zupełnie przypadkiem i całkiem nieświadomie, przyprawiłbym biednego faceta o zawał.

Sklep komputerowy

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 261 (317)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…