Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#37383

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Nie ma to jak troskliwa mama.

Idę dzisiaj chodnikiem (takim "przełajem" przez trawnik), kilka metrów ode mnie babka ok 30 lat i rozmawia przez telefon. Ok, nic nadzwyczajnego. W pewnym momencie pada tekst:poczekaj, bo ja tu z tobą rozmawiam, a dziecko mi ucieka na ulicę.
Obejrzałam się dookoła - nie było żadnego dziecka w pobliżu. Już myślałam, że może wymówka, żeby zakończyć rozmowę, ale nie. Mamusia włącza trzeci bieg i puszcza się kurcgalopkiem po trawie, byle najkrótszą drogą do na oko 2 letniego chłopczyka, który faktycznie wychodził już na asfalt dobre 30 metrów od niej.
Gdyby nie sytuacja wyglądało by to komicznie: ostrożny trucht na niebotycznie wysokich szpilach po nierównym gruncie i dystyngowane nawoływanie: Xawery, chodź tutaj. Xawery, nie wychodź.
Xawery oczywiście miał ją w głębokim poszanowaniu. Jakoś na szczęście dogoniła dzieciaka, zanim coś się stało, wzięła go za rękę na czas przejścia przez jezdnie i natychmiast wróciła do przerwanej rozmowy.
Tuż za ulicą był market. Weszła, ja akurat też planowałam tam zakupy, żeby nie było, że kogoś śledzę:)
W sklepie pominąwszy, że każdy szczegół był kwitowany soczystymi komentarzami w obcych językach (z nadłamaną rączką koszyka włącznie - niech się dzieciak uczy, a co), to Xawery puszczony znowu samopas zaczął robić Armagedon na półkach. Mama w jednej ręce kosz, w drugiej telefon, po dłuuugim czasie padło stwierdzenie:
"***, ja nie dam rady robić jednocześnie zakupów, pilnować go i rozmawiać z tobą."
Rozłączyła się, ale byłam niemal pewna, że zadzwoni do męża, żeby przyszedł i zabrał małego do domu.

market

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 53 (131)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…