zarchiwizowany
Skomentuj
(3)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Pracowałam przez chwilę w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym. W sekretariacie. Któregoś pięknego, wiosennego dnia odbieram telefon:
- Wam-Pipirek, Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, sekretariat, słucham.
- Dzień dobry! (całkiem spokojny kobiecy głos w słuchawce) Bo ja upadłam i chyba złamałam żebro. Strasznie boli. Proszę po mnie przylecieć! (ciągle spokojnie)
Na chwilę zdębiałam. Na pewno nie mam na biurku telefonu odbierającego połączenia alarmowe...
- Ale (mówię niepewnie) Pani dodzwoniła się do sekretariatu... a powinna Pani dzwonić ma pogotowie...
- To nie przylecicie?
- Niestety nie mogę wysłać nikogo po Panią... może nasi dyspozytorzy pomogą, proszę dzwonić pod ten sam numer, ale końcówkę xxx.
- Dziękuję.
I sygnał zerwania połączenia.
Po co wzywać pogotowie, jeśli można poszperać w Internecie (a trochę trzeba poszperać, żeby numer znaleźć) i załatwić sobie przejażdżkę helikopterem... :)
- Wam-Pipirek, Lotnicze Pogotowie Ratunkowe, sekretariat, słucham.
- Dzień dobry! (całkiem spokojny kobiecy głos w słuchawce) Bo ja upadłam i chyba złamałam żebro. Strasznie boli. Proszę po mnie przylecieć! (ciągle spokojnie)
Na chwilę zdębiałam. Na pewno nie mam na biurku telefonu odbierającego połączenia alarmowe...
- Ale (mówię niepewnie) Pani dodzwoniła się do sekretariatu... a powinna Pani dzwonić ma pogotowie...
- To nie przylecicie?
- Niestety nie mogę wysłać nikogo po Panią... może nasi dyspozytorzy pomogą, proszę dzwonić pod ten sam numer, ale końcówkę xxx.
- Dziękuję.
I sygnał zerwania połączenia.
Po co wzywać pogotowie, jeśli można poszperać w Internecie (a trochę trzeba poszperać, żeby numer znaleźć) i załatwić sobie przejażdżkę helikopterem... :)
LPR
Ocena:
101
(153)
Komentarze