Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#38210

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Koleżanka ma męża. Z pozoru mąż jak mąż, zwykły facet. Zwykły? Ano jak się niedawno okazało, wcale nie. A i niezwykłość owa nie jest bynajmniej pozytywna. Otóż gość jest bałaganiarzem. Nie, nie takim, który czasem rzuci coś gdzieś czy "zaparkuje" buty pośrodku przedpokoju. Piekielny niemalże kocha brud, bajzel i bałagan, a wszystko to pisane przez wielkie B. Praca koleżanki polega na częstych wyjazdach. Mąż pracuje na miejscu, często przebywa w domu. Przez tydzień "słomianego wdowstwa" potrafi zamienić dość duże mieszkanie w bloku w dioramę pod tytułem "wybuch granatu w składnicy złomu". Wszystko w skali 1:1 i z wiernym zachowaniem szczegółów.
Nie do końca wierzyłem, kiedy koleżanka o tym opowiadała. Dziewczyna lubiła bowiem pewne rzeczy przerysowywać. Ot, taka niegroźna, drobna mitomania.

Miałem jednak okazję odwiedzić ich mieszkanie na prośbę koleżanki podczas jej nieobecności. Chodziło o dostarczenie jakichś bardzo ważnych dokumentów "na wczoraj". Nie wnikając w szczegóły, sprawa niecierpiąca zwłoki. Koleżanka poinstruowała, żeby w drzwi pukać mocno, bo Piekielny przebywający w "swoim" pokoju może nie słyszeć, papiery zaś dostać musi. Pojechałem. Pukam. Cisza. Pukam mocniej. Cisza. Pukam w stylu o stopień niższym od policyjnego. Słyszę za drzwiami jakiś ruch, dźwięk przesuwanych gratów, coś się przewraca, słychać soczyste "prostytutka jego matką" i drzwi stają otworem. Krótkie powitanie, "siemasz, siemasz" i Piekielny zaprasza mnie do środka. Ludzie kochani! Ona nic nie przerysowała. Mało tego. Ona wielu rzeczy nie dopowiedziała.

W równy tydzień po jej wyjeździe mieszkanie przypominało wyżej wymienioną dioramę. Od wejścia "oczarował" mnie wręcz materialny smród benzyny. Skąd ów? Ano Piekielny akurat konserwował jakiś mechanizm (z zamiłowania Piekielny jest mechanikiem) i oczyszczał go właśnie benzyną. Robił to w pokoju. Obok na stole leżała zapalniczka i stała popielniczka z kilkunastoma petami. Nie ma to jak papierosek przy pracy z materiałami łatwopalnymi... Wąski przedpokój zdobiły drzwi od Poloneza, sprężarka i dwa koła od ciężarówki. W kuchni... uwaga! uwaga! skrzynia biegów i most napędowy. Również od ciężarówki. Nie wiem, jak oni tam to wtargali, grunt że stało i to w sporej plamie oleju. "Eee, wymyje się. To kolegi. Pojutrze zabierze". Wszędzie sterty ubrań, pustych opakowań po jedzeniu, resztki przynajmniej dwóch obiadów. Buty do podłogi się przylepiały. Wszelkiej mechanicznej i elektronicznej drobnicy wszędzie tona. Kilka rozmontowanych komputerów, ze dwa telewizory. Narzędzia, śrubki (dwie wyciągnąłem potem z podeszwy własnego buta), baniaki z olejem. Żyrandol zdjęty, a kable wystające z sufitu przedłużone jakimś przewodem i zakończone listwą. Do listwy podpięte tyle urządzeń, ile miała gniazdek. I kable, wszędzie kable różnego przekroju, koloru i długości.

Dokumenty zostawiłem, z ciekawości przy wychodzeniu zerknąłem do małego pokoju. Uśmiechnął się do mnie wielki akumulator do ciężarówki.

Z tego co mi wiadomo cykl bajzel-porządek-bajzel trwa u nich od dwóch lat. Ona wraca, ogarniają wspólnie cały ten sajgon. Dopóki ona jest w domu, jest ok. Wystarczy jednak, że wyjedzie.

Byłe miasto wojewódzkie

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 553 (625)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…