Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#38584

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dzisiaj nie o mnie i nie będę ukrywać, że cieszę się z tego.

Znacie to uczucie, kiedy wszystko zaczyna się walić? Wtedy każdy potrzebuje jakiejś motywacji by iść dalej mimo odniesionych ran. Wielu z was zapewne w takich chwilach myśli - ja nie dam rady? Patrz tylko!
Inni wolą odczekać, zebrać siły i powoli od nowa do celu. Są też tacy co dopiero po usłyszeniu zdań typu "i tak ci się nie uda, inni robią to lepiej, jesteś żałosny" nabierają największej pary do działania.
Osobiście uważam, że ten ostatni sposób jest najgorszy, w każdym razie mnie on tylko dobija i utwierdza w przekonaniu, że jestem bezwartościowa. Kumpel mój ma jednak całkiem inne zdanie na ten temat.

A teraz historia właściwa.

Moja koleżanka Baśka kochała rysować. Węgiel, sangwina, pastele czy zwykłe kredki, wszystko to było dla niej sposobem na życie (podobnie jak i dla mnie z resztą ). Pasja ta łączyła nas na swój dziwny sposób, bo przyjaciółkami nie byłyśmy, ale jak wybrać się w plener to tylko we dwie. Wiązała ona plany na przyszłość: Akademia Sztuk Pięknych, praca w muzeach, wystawach, galeriach. Dla niej to było jak powietrze. A dlaczego piszę "było", a nie "jest"?

Kilka miesięcy temu Basia miała wypadek. Zderzenie czołowe tira oraz samochodu, który prowadziła jej siostra. Pan za kółkiem wielkiego potwora po prostu zasnął. Angela wyszła z tego wypadku z uszkodzonym kręgosłupem, ale za rok czy dwa wróci do zdrowia. Panu wiadomo, poza siniakami nic nie ma. Natomiast moja koleżanka, nie wiem jak i szczerze mówiąc nie chcę wiedzieć, straciła prawą rękę od łokcia po nadgarstek, a z lewej został jej dosłownie mały palec...
Dziewczyna się załamała, w szpitalu płakała, krzyczała, że mogą jej urżnąć nawet nogi i wyciąć serce, ale dłonie muszą odratować. Nie udało się.

Czas mijał, a z Baśką coraz gorzej, brak możliwości tworzenia rysunków wpędzał ją w depresję coraz większą. Do tego z czasem wyszło kilka urazów kręgów przez które większość doby spędzała w łóżku. Nie będę ukrywać, że nie wiedziałam co jej powiedzieć. W końcu straciła całe swoje marzenia i jak sama mawiała "powietrze".

I w tym momencie wchodzi na scenę kolega Artur. Chłopak po naoglądaniu się w TV historii ludzi, którzy potracili pół twarzy a wciąż żyją, stwierdził iż czas aby Baśka również zaczęła żyć. Moje tłumaczenia, że on po pierwsze ledwo ją znał, a po drugie nie ma prawa jej się wpieprzać w życie i nie ma on bladego pojęcia co ona przeżywa poszły się kochać. Udało mi się wywalczyć jedynie by przemyślał słowa "motywujące" ją do życia.
Kilka dni później zadzwoniła do mnie Baśka płacząc, że ma dość i nie wytrzyma dłużej. Okazało się że Artur już przemyślał to co chce jej powiedzieć, a o to co uznał za świetną motywację do życia. Zacytuję to, bowiem wryło się w moją psychikę na długi czas.

- Baśka, jesteś żałosna. Tylu ludzi ma o wiele gorsze problemy, a ty płaczesz nad bazgrołami w brudnopisie?! Oszalałaś chyba! Patrz na mnie, nie dostałem się na Turystykę i nie robię z tego afery, powinnaś przestać w końcu beczeć i zabrać się za coś ważnego. A tak swoją drogą to gdybyś naprawdę kochała ten cały rysunek to nauczyłabyś się pyskiem rysować czy palcami u stóp, bo sam widziałem jak ktoś tak robił!

Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo rozłączyła się, pobiegłam więc do niej. Przeprosiła i powiedziała, że jest dobrze. Zauważyłam, że jej mama wyciąga na stół kartki i ołówki. Rozmawiać jednak nie chciały za bardzo, więc wróciłam do siebie z przekonaniem, że czas wyleczy rany.

Baśka następnego dnia wyskoczyła z czwartego piętra. Usłyszałam później, że noc przed tym starała się nauczyć rysować trzymając ołówek wpierw w małym palcu a później ustami. Artur nawet nie przeprosił jej rodziców, ogólnie nie czuł się ani trochę odpowiedzialny.

Niech ci ziemia lekką będzie kochana.

rysunek

Skomentuj (82) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1214 (1350)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…