Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#39198

przez (PW) ·
| Do ulubionych
No i zaczęło się. Początek roku szkolnego. Myślałem, że będzie jakoś spokojnie, ale cóż.
Tak się składa, że jestem wychowawcą obecnej klasy trzeciej LO, klasa normalna, ogólnie sympatyczna, nie robią głupot poza standardowymi, typu ucieczka z jakiejś lekcji, czy zrobienie biznesplanu na przedsiębiorczość dla lokalu tańców topless albo odzyskiwania długów, normalka.
Wczoraj było typowo, przyszli, podyktowałem rozkład zajęć, po szkole ich oprowadzać nie musiałem, bo stare konie są, parę zdań organizacyjnych i do domu.

Przyszła jedna dziewczyna razem z matką, no i okazało się, że dziewczyna wpadła, jeszcze w ubiegłym roku szkolnym, ale dokończyła, bo jeszcze nic nie było widać. Teraz to już jest widoczne, no i o zdrowie chodzi.
No problemu specjalnego nie ma, dziewczyna ma 18 lat, zresztą chłopak chce się żenić, więc wszystko wygląda OK. Matka przyszła, żeby problemów nie było, no to spokojnie porozmawialiśmy, takie sytuacje już w szkole mieliśmy, więc po prostu porozmawiałem z nauczycielami głównych przedmiotów (żeby w razie potrzeby sprawdzian jej przełożyć, zwolnić z lekcji jak się źle poczuje, że jej nie będzie dłuższą chwilę itd.) i problemów żadnych nie było.

Ale, tu musi być piekielnie: od tego roku do szkoły trafił nowy ksiądz-katecheta. Nie było go na konferencji, nie raczył przybyć na rozpoczęcie roku (bo podobno miał inne obowiązki, chociaż jako zatrudniony na pełny etat miał psi obowiązek być, ale jak widać są równi i równiejsi).

No i pojawił się dzisiaj. Na trzeciej lekcji miał religię z moją klasą. Ja w tym czasie mam lekcję z inną klasą (organizacyjną, bo to pierwsza lekcja), a tu wkracza sekretarka i prosi mnie natychmiast do dyrektora. No nic, biorę dziennik i idę. Po drodze zauważam sporo uczniów z mojej klasy i już czuję, że coś będzie nie tak. I u dyrektora jest ksiądz i słucham relacji-
tu w skrócie:

-jak ta dziewczyna może chodzić na lekcje religii
-jak jako wychowawca mogłem do czegoś takiego dopuścić (!?)
-jak sobie wyobrażam dalsze kroki w związku z tą uczennicą
i trochę jeszcze nieprzyjemnego słownictwa.

Co się okazało: ksiądz, jako, że to była pierwsza lekcja, to chciał wszystkich poznać, uczniowie wstawali, parę słów o sobie mówili, itd. No i ta dziewczyna wstała, nawet nie zdążyła się do końca przedstawić, to usłyszała coś w rodzaju: JAK ŚMIESZ, CO TY TU (****) CHCESZ ROBIĆ, NIE CHCĘ CIĘ WIDZIEĆ NA LEKCJACH RELIGII, PUSZCZASZ SIĘ TO MASZ. Podobno było nawet gorzej, ale mniejsza z tym.

No i co się stało, dziewczyna się popłakała i wyszła.
Tyle, że reszta klasy wstała i wyszła za nią i zrobiła się afera.
Ksiądz zaczął się pieklić, zażądał, żeby wszystkim wpisać nki, mi zwyczajnie podniosło mi się ciśnienie i adrenalina zadziałała, to się w końcu odszczeknąłem:
nie wiem jak ksiądz, ale ja uczennicom pod kołdrę zaglądał nie będę.
No to się zaczęło: jakim to ja wychowawcą jestem, on to zgłosi do kurii (???), wylecę z roboty, a w parafii będę miał przechlapane. Trzasnął drzwiami i sobie poszedł, niezależnie od tego, że miał mieć jeszcze lekcje.
Dwie godziny później miałem lekcję ze swoją klasą, przywitało mnie złowrogie milczenie, to od razu zacząłem:

- dobrze zareagowaliście
- w razie dalszych konsekwencji będę was bronił
- dziewczynie (imię oczywiście pomijam) pomagajcie jak możecie
- sprawę księdza będę wyjaśniał z dyrektorem
- żadnych enek nie będzie

Z klasy usłyszałem, że dopóki ksiądz nie przeprosi, to oni nie będą chodzić na lekcje religii, plus hasła, że kogoś tam matka jest radną w powiecie i mnie nie ruszą, a oni jak trzeba uruchomią kampanię w mediach, itd.
No i teraz czekam co będzie, no kurde nowy rok szkolny się zaczął, że hej. Miałem nadzieję, że spokojnie po kolejnej zmianie można będzie do matury uczniów przygotować.
A tu się okazuje, że uczniowie to najmniejszy problem :(

Skomentuj (151) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1591 (1665)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…