Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#39714

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mieszkam w małej miejscowości, ok. 40 km od dużego miasta powiatowego. Do pracy dojeżdżam busem, niestety kursów jest stosunkowo mało, a dojeżdżających masa. Wiąże się to z tym, że busy zazwyczaj pękają w szwach, a nieodpowiedzialni kierowcy ładują ludzi dopóki da się zamknąć drzwi. Wsiadam mniej więcej w połowie kursu busa, więc zwykle mogę zapomnieć o miejscu siedzącym.

Wspomnę, że mam problemy z ciśnieniem i problemy krążeniowe. Jako dziecko regularnie mdlałam w kościele, wszelkie "stojące" uroczystości omijam łukiem, bo momentalnie odlatuję.

Do rzeczy.
Sierpniowe upały, temperatura w okolicach 35 stopni. Wsiadam, w środku chyba z 50 na plusie, tłok, ludzie ściśnięci jak sardynki w puszce. Myślę - O matko. Ludzie dosiadają, dosiadają... Nie ma już czym oddychać. Stoję twardo, ale czuję, że robi się ze mną coraz gorzej.
Rozglądam się dookoła - same starsze panie na miejscach siedzących, a przecież nie będę babci o miejsce prosić. Staram się znaleźć punkt podparcia, bo zaczynają się mroczki przed oczami. Kładę rękę na oparciu najbliższego fotela, na ręce głowę i w tym momencie czuję znajome uczucie – fala krwi z nosa. Nawet nie wpadłam, żeby chusteczki poszukać, twarz przetarłam ręką. Krew wszędzie w dużej ilości kapie już na podłogę.
Myślę - to koniec. Po mnie. Lecę. Przed oczami ciemno, no zemdleję.

Jak przez mgłę słyszę głos Wybawiciela gdzieś z tyłu pojazdu:
- Proszę pani!! Proszę sobie tu usiąść!! (swoją drogą jak mnie wypatrzył przez ten tłum?)
Parę głębokich oddechów i przedzieram się do tyłu.

Obok fotela pana Wybawiciela stoi Piekielna pani 30+, typ zatrzaśnięty w solarium, skórzana mini, kabaretki, piętnastocentymetrowe szpile. W momencie, gdy pan wstał żeby zrobić mi miejsce, Piekielna - klap! Myknęła za jego plecami i wygodnie usadowiła się na "moim" miejscu.

Wybawiciel bordowy się zrobił, tłumaczy spokojnie Piekielnej, że tu się pani źle poczuła, trzeba miejsce zrobić. Ale nie!
Bo ona wcześniej wsiadła i dłużej stoi.
Bo przecież tamten pan wstał, to wolne było.
Ona od początku kursu jedzie i jej się należy.
BO BUTY JĄ OBTARŁY!!!
Na mnie, zmieniającą kolory jak kameleon od żółtego po zielony, z solidnie rozmazaną na twarzy krwią kapiącą z brody – Piekielna nawet nie spojrzy.
Dopiero po kilku minutach, gdy w busie obudził się chór oburzonych, strzelających wzrokiem jak piorunami - pani wstała i wróciła na swoje miejsce stojące koło fotela.

Przez dalszą drogę robiła wszystko aby uprzykrzyć mi życie, dosłownie leżała na mnie zapierając się nogami z całych sił. Jakby mogła, to wypchnęłaby mnie pośladkami razem z szybą lub usiadła mi na ramieniu. Wysiadałam przed końcem trasy, więc w końcu odzyskała swoje upragnione miejsce, rzucając w moją stronę piekielny uśmiech i głośne: "HAHAAAA!!!"

Widzisz, a nie grzmisz.

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 740 (798)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…