zarchiwizowany
Skomentuj
(23)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Coś jest nie tak z moim telefonem od kiedy zmieniłam operatora. Ciągle: NIEUDANA REJESTRACJA KARTY SIM. Myślałam że to może simlock.
Telefon z którego korzystam to prezent od wujka, chrzestnego, więc nie mam wszystkich papierów. Ale jako że wujo poczuł się odpowiedzialny za prezent, zaoferował że zdejmie to kłopotliwe zabezpieczenie.
W ostatnią sobotę umówiliśmy się że telefon odbiorę, a że mieszkamy w innych miastach, przekazanie zakładnika miało się odbyć w galerii handlowej.
Telefon dostałam, podziękowałam serdecznym uściskiem i buziakiem i rozeszliśmy się każde w swoją stronę - chrzestny do domu, ja do marketu.
Mniej więcej jedną lub dwie minuty potem gdzieś z tyłu zaczęła się jakaś awantura, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Nie sądziłam że te skrzeki i wyzwiska dotyczą mnie. Zorientowałam się dopiero w supermarkecie, kiedy koło mojej głowy przeleciał kalosz.
Kalosz. Gumiak taki co leży w koszach z promocjami przy wejściu. Poczułam się urażona, no jak to, kaloszem? 20 metrów dalej leżą sandały na obcasie, a tu kalosz?
Odwracam się i co widzę? Trzy małoletnie panienki w dresach, obrzucające mnie inwektywami.
Wnioskuję że uznały mnie za nową na "rewirze", aczkolwiek mogę się mylić, bo późno się zorientowałam.
W każdym bądź razie zorientowałam się na tyle szybko żeby się schować za koszem ze spodniami, bo dziewczyny złapały kolejne kalosze. Przerażała mnie myśl że umrę zarzucona obuwiem o tak beznadziejnym fasonie. Z mojego schronu wychynęłam dopiero kiedy ochrona wyprowadziła awanturujące się panienki.
A telefon dalej ma jakiś problem z kartą sim. Wie ktoś czemu?
Telefon z którego korzystam to prezent od wujka, chrzestnego, więc nie mam wszystkich papierów. Ale jako że wujo poczuł się odpowiedzialny za prezent, zaoferował że zdejmie to kłopotliwe zabezpieczenie.
W ostatnią sobotę umówiliśmy się że telefon odbiorę, a że mieszkamy w innych miastach, przekazanie zakładnika miało się odbyć w galerii handlowej.
Telefon dostałam, podziękowałam serdecznym uściskiem i buziakiem i rozeszliśmy się każde w swoją stronę - chrzestny do domu, ja do marketu.
Mniej więcej jedną lub dwie minuty potem gdzieś z tyłu zaczęła się jakaś awantura, ale nie zwróciłam na to większej uwagi. Nie sądziłam że te skrzeki i wyzwiska dotyczą mnie. Zorientowałam się dopiero w supermarkecie, kiedy koło mojej głowy przeleciał kalosz.
Kalosz. Gumiak taki co leży w koszach z promocjami przy wejściu. Poczułam się urażona, no jak to, kaloszem? 20 metrów dalej leżą sandały na obcasie, a tu kalosz?
Odwracam się i co widzę? Trzy małoletnie panienki w dresach, obrzucające mnie inwektywami.
Wnioskuję że uznały mnie za nową na "rewirze", aczkolwiek mogę się mylić, bo późno się zorientowałam.
W każdym bądź razie zorientowałam się na tyle szybko żeby się schować za koszem ze spodniami, bo dziewczyny złapały kolejne kalosze. Przerażała mnie myśl że umrę zarzucona obuwiem o tak beznadziejnym fasonie. Z mojego schronu wychynęłam dopiero kiedy ochrona wyprowadziła awanturujące się panienki.
A telefon dalej ma jakiś problem z kartą sim. Wie ktoś czemu?
sklepy
Ocena:
236
(390)
Komentarze