zarchiwizowany
Skomentuj
(30)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia została przez mnie podsłuchana kiedy miałam 8 lat.
Moja mama miała koleżankę, która to pracowała w służbie zdrowia w szpitalu dziecięcym. Pracowała, bo po tym zdarzeniu zwolniła się jak najszybciej.
Z tego co pamiętam na jej wydziale leżały ciężko chore dzieci. Większość były to dzieci z chorobami genetycznymi. O jednym takim dziecku napisze.
Pewnego dnia do szpitala przywieziono 1,5 letnie zawiniątko. Dosłownie zwiniątko. Chłopiec chorował na jakąś chorobe, która powodowała że jego ciało się rozpadało. Dzieci z tą chorobą nie dożywają powyżej 5 lat. Niestety ani ja ani mama nie pamiętamy nazwy tejże choroby, a nie mamy już kontaktu z jej koleżanką. Ten chłopiec umierał powoli w okropnych męczarniach. Cały czas ładowano w niego morfine. Gdy był na morfinie to tylko leżał. Jak przestawała działać dzieciak darł się niemiłosiernie. Znajoma mojej mamy nie miała z nim żadnego kontaktu do dnia kiedy kazali jej posprzątać w jego sali. Kiedy weszła do sali z czystej ciekawości zajrzała do zawiniątka. Nie przeraził jej wygląd dziecka, tylko wyraz jego oczu. Pierwszy raz w życiu widziała prośbę o śmierć w oczach malutkiego dziecka. Wypadła z tamtąd i tego samego dnia złożyła wymówienie.
Ale to jeszcze nic. Znajoma dowiedziała się pare dni wcześniej że matka chłopca miała wcześniej (uwaga!) czwórke dzieci! I to sami chłopcy! Wiedziała że jest nosicielką, widziała śmierć swoich dzieci ale mimo to uparcie te dzieci robiła z różnymi mężczyznami, ponieważ jej były mąż ją zostawił. Byłaby ona w stanie urodzić nawet i 100 takich chłopców byle tylko urodzić dziewczynkę. Nawet tego dziecka nie odwiedzała, kiedy go zostawiała tam stwierdziła tylko że jeszcze przez rok maksimum będzie z niego zysku i nie jest jej raczej potrzebny.
Zabić taką jędze, po prostu zabić.
Moja mama miała koleżankę, która to pracowała w służbie zdrowia w szpitalu dziecięcym. Pracowała, bo po tym zdarzeniu zwolniła się jak najszybciej.
Z tego co pamiętam na jej wydziale leżały ciężko chore dzieci. Większość były to dzieci z chorobami genetycznymi. O jednym takim dziecku napisze.
Pewnego dnia do szpitala przywieziono 1,5 letnie zawiniątko. Dosłownie zwiniątko. Chłopiec chorował na jakąś chorobe, która powodowała że jego ciało się rozpadało. Dzieci z tą chorobą nie dożywają powyżej 5 lat. Niestety ani ja ani mama nie pamiętamy nazwy tejże choroby, a nie mamy już kontaktu z jej koleżanką. Ten chłopiec umierał powoli w okropnych męczarniach. Cały czas ładowano w niego morfine. Gdy był na morfinie to tylko leżał. Jak przestawała działać dzieciak darł się niemiłosiernie. Znajoma mojej mamy nie miała z nim żadnego kontaktu do dnia kiedy kazali jej posprzątać w jego sali. Kiedy weszła do sali z czystej ciekawości zajrzała do zawiniątka. Nie przeraził jej wygląd dziecka, tylko wyraz jego oczu. Pierwszy raz w życiu widziała prośbę o śmierć w oczach malutkiego dziecka. Wypadła z tamtąd i tego samego dnia złożyła wymówienie.
Ale to jeszcze nic. Znajoma dowiedziała się pare dni wcześniej że matka chłopca miała wcześniej (uwaga!) czwórke dzieci! I to sami chłopcy! Wiedziała że jest nosicielką, widziała śmierć swoich dzieci ale mimo to uparcie te dzieci robiła z różnymi mężczyznami, ponieważ jej były mąż ją zostawił. Byłaby ona w stanie urodzić nawet i 100 takich chłopców byle tylko urodzić dziewczynkę. Nawet tego dziecka nie odwiedzała, kiedy go zostawiała tam stwierdziła tylko że jeszcze przez rok maksimum będzie z niego zysku i nie jest jej raczej potrzebny.
Zabić taką jędze, po prostu zabić.
gdzieś nie wiem gdzie
Ocena:
172
(230)
Komentarze