zarchiwizowany
Skomentuj
(7)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Przez długi czas żyłam w przeświadczeniu, że na świecie panuje ogólna znieczulica. Czy to na los biednych, chorych, pokrzywdzonych zwierząt lub ludzi. Im większe miasto tym gorzej, znalezienie osoby o dobrym sercu graniczy ponoć z cudem.
Moja mama jednak wiele lat wpajała mi do głowy iż należy być życzliwą i dobrą dziewczynką.(chyba jedyna jej nauka która nie poszła w las)
Z racji tego, że mam ćwiczenia na studiach z Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy Medycznej oraz posiadam apteczkę pierwszej pomocy czuję,że mym obowiązkiem jest nosić ją ze sobą. Skoro w końcu ją zakupiłam i co tydzień mam możliwość pogłębiania wiedzy na temat ratowania życia to jak najbardziej chcę korzystać z tej szansy. A teraz do rzeczy... Opisze dwie sytuacje, które miały miejsce 2 oraz 5 dni temu.
1. Wracam właśnie z Uczelni, jest koło 19. Zmierzam do sklepu, a żeby kupić jakiś ser i chleb na kolacje. Po drugiej stronie ulicy stara się iść jakiś Pan. Dlaczego stara? A no dlatego, że ledwo się trzymał na nogach, co chwila przystawał, opierał się o budynek albo zapierał o swą kulę. Cały czerwony, dyszy i opuszcza głowę. Nie miałam pojęcia co mu może być, pierw pomyslałam, że po prostu mu słabo. Podchodzę do niego i spokojnie pytam:
Ja - Przepraszam, czy wszystko w porządku, może pomogę jakoś?
Pan - A sp*erdalaj!
Cóż... nie to nie. Swoją agresywną odpowiedzią przekonał mnie, że jest zdrowy. Trochę jeszcze obserwowałam jak drepta do Żabki i wita się już w drzwiach z innym Panem.
2. Byłam zmuszona udać się do punktu ksero, moja drukarka jak na złość wyzionęła ducha. Byłam tam pierwszy raz, bardzo rzadko zdarza mi się wychodzić z domu pomijając uczelnię i sklep. Tym razem to ja zostałam zaczepiona. Miły staruszek poprosił mnie o wezwanie taksówki, bo on słaby, zmęczony a do domu daleko. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, że to nie problem. No ale czy mogłabym mu na nią pożyczyć jakieś 10zł? Oj... tu już niekoniecznie bowiem miałam 5zł w kieszeni. Sumienie jednak mnie ruszyło, w końcu co gdyby mojej babci zdarzyła się podobna sytuacja? A wiadomo, że emeryturka nie wielka. No ok wspomogłam go tą 5 taksówka zamówiona. Tylko, że ja muszę wrócić do domu i udać się innym razem do ksero.
Dzień następny, ponownie idę ja sobie do punktu K i co widzę na rogu? Tego samego Pana, który rozmawia z kimś. Tyłem do mnie jest i mnie nie widzi. Pierwsza myśl moja - zapytam jak się czuje i czy dojechał do domu bezpiecznie chociaż mając 5zł to wątpie. Nie zapytałam go, a dlaczego? Bo będąc parę kroków za nim usłyszałam
P - A wczoraj taką młodą tępą p*zde zaczepiłem, nie mogłem uwierzyć, że dała się nabrać. 5 zł mi dała! Hue hue ale głupia hue hue hue!
I właśnie do mnie dotarło skąd ta całą znieczulica ludzka się bierze...
W ogóle nie mam pojęcia jak on z tej taksówki się wywinął. Nie oceniajcie mnie proszę, wiem że postąpiłam naiwnie, ale cóż zrobić jak widzi się człowieka, który prawdopodobnie potrzebuje pomocy?
Moja mama jednak wiele lat wpajała mi do głowy iż należy być życzliwą i dobrą dziewczynką.(chyba jedyna jej nauka która nie poszła w las)
Z racji tego, że mam ćwiczenia na studiach z Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy Medycznej oraz posiadam apteczkę pierwszej pomocy czuję,że mym obowiązkiem jest nosić ją ze sobą. Skoro w końcu ją zakupiłam i co tydzień mam możliwość pogłębiania wiedzy na temat ratowania życia to jak najbardziej chcę korzystać z tej szansy. A teraz do rzeczy... Opisze dwie sytuacje, które miały miejsce 2 oraz 5 dni temu.
1. Wracam właśnie z Uczelni, jest koło 19. Zmierzam do sklepu, a żeby kupić jakiś ser i chleb na kolacje. Po drugiej stronie ulicy stara się iść jakiś Pan. Dlaczego stara? A no dlatego, że ledwo się trzymał na nogach, co chwila przystawał, opierał się o budynek albo zapierał o swą kulę. Cały czerwony, dyszy i opuszcza głowę. Nie miałam pojęcia co mu może być, pierw pomyslałam, że po prostu mu słabo. Podchodzę do niego i spokojnie pytam:
Ja - Przepraszam, czy wszystko w porządku, może pomogę jakoś?
Pan - A sp*erdalaj!
Cóż... nie to nie. Swoją agresywną odpowiedzią przekonał mnie, że jest zdrowy. Trochę jeszcze obserwowałam jak drepta do Żabki i wita się już w drzwiach z innym Panem.
2. Byłam zmuszona udać się do punktu ksero, moja drukarka jak na złość wyzionęła ducha. Byłam tam pierwszy raz, bardzo rzadko zdarza mi się wychodzić z domu pomijając uczelnię i sklep. Tym razem to ja zostałam zaczepiona. Miły staruszek poprosił mnie o wezwanie taksówki, bo on słaby, zmęczony a do domu daleko. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, że to nie problem. No ale czy mogłabym mu na nią pożyczyć jakieś 10zł? Oj... tu już niekoniecznie bowiem miałam 5zł w kieszeni. Sumienie jednak mnie ruszyło, w końcu co gdyby mojej babci zdarzyła się podobna sytuacja? A wiadomo, że emeryturka nie wielka. No ok wspomogłam go tą 5 taksówka zamówiona. Tylko, że ja muszę wrócić do domu i udać się innym razem do ksero.
Dzień następny, ponownie idę ja sobie do punktu K i co widzę na rogu? Tego samego Pana, który rozmawia z kimś. Tyłem do mnie jest i mnie nie widzi. Pierwsza myśl moja - zapytam jak się czuje i czy dojechał do domu bezpiecznie chociaż mając 5zł to wątpie. Nie zapytałam go, a dlaczego? Bo będąc parę kroków za nim usłyszałam
P - A wczoraj taką młodą tępą p*zde zaczepiłem, nie mogłem uwierzyć, że dała się nabrać. 5 zł mi dała! Hue hue ale głupia hue hue hue!
I właśnie do mnie dotarło skąd ta całą znieczulica ludzka się bierze...
W ogóle nie mam pojęcia jak on z tej taksówki się wywinął. Nie oceniajcie mnie proszę, wiem że postąpiłam naiwnie, ale cóż zrobić jak widzi się człowieka, który prawdopodobnie potrzebuje pomocy?
miasto
Ocena:
124
(200)
Komentarze