Przygotowując materiały na pracę z dziećmi w przedszkolu, w ramach szkolnego wolontariatu, odświeżyło mi się właśnie parę wspomnień z tego okresu.
Otóż pewnego dnia w ramach programu jakiegoś tam, do naszej zerówki przyszła pani psycholog z okolicznej placówki żeby porozmawiać z dzieciakami. Został jej przydzielony na ten czas gabinet, do którego byliśmy wzywani pojedynczo.
Sama rozmowa przebiegała, z tego co pamiętam, w bardzo przyjaznej atmosferze, pani zadawała pytania z gatunku: "czy mam brata/siostrę", "czy mam jakieś zwierzątko", "jaki jest mój ulubiony kolor", "co lubię robić", itp.
Przy ostatnim oczywiście, z entuzjazmem powiedziałam że lubię rysować. Ogólnie raczej byłam radosnym i wygadanym dzieckiem.
Pani wyraźnie zachwycona, poprosiła mnie żebym w takim razie namazała jej jakieś swoje dzieło na kartce, więc zabrałam się do pracy i narysowałam jej to co umiałam najbardziej, czyli mojego psa rasy owczarek niemiecki. Można powiedzieć, że wychowywałam się z psami właśnie tej rasy i w wieku 6 lat nie wyobrażałam sobie żeby mój mozolnie nabazgrany rysunkowy pies mógłby wyglądać inaczej.
Radośnie więc stworzyłam kolejny obrazek z serii "zielona trawa, żółte słońce w rogu kartki i brązowo-czarna poczwara z trójkątnymi uszami i uśmiechem na mordce, która miała być psem, na środku".
Oddałam pani psycholog swoją pracę, ładnie się pożegnałyśmy i wróciłam na salę do innych dzieciaków.
Na drugi dzień moja mama została wezwana do przedszkola, na rozmowę z panią dyrektor.
Powód?
Pani psycholog uznała, że skoro mój pies był w smutnych kolorach (czyli brązowym i czarnym), to w domu pewnie się jakieś złe rzeczy dzieją i dziecko poprzez takie rysunki pokazuje swój smutek. Bo przecież jestem dzieckiem, to powinien być różowy w zielone kropki i niebieskie paski! Co z tego, że pies w rzeczywistości wygląda jak na moim rysunku? Dzieci, które w domu mają przyjazną atmosferę przecież by takiego nie narysowały.
Pani dyrektor z powagą spytała się mojej mamy czy mamy trudną sytuację w domu.
Mama oczywiście zaprzeczyła.
A ja do teraz zastanawiam się, czemu chciałam przedstawić tego nieszczęsnego psa w choć trochę realny sposób, skoro byłam szczęśliwym dzieckiem.
Otóż pewnego dnia w ramach programu jakiegoś tam, do naszej zerówki przyszła pani psycholog z okolicznej placówki żeby porozmawiać z dzieciakami. Został jej przydzielony na ten czas gabinet, do którego byliśmy wzywani pojedynczo.
Sama rozmowa przebiegała, z tego co pamiętam, w bardzo przyjaznej atmosferze, pani zadawała pytania z gatunku: "czy mam brata/siostrę", "czy mam jakieś zwierzątko", "jaki jest mój ulubiony kolor", "co lubię robić", itp.
Przy ostatnim oczywiście, z entuzjazmem powiedziałam że lubię rysować. Ogólnie raczej byłam radosnym i wygadanym dzieckiem.
Pani wyraźnie zachwycona, poprosiła mnie żebym w takim razie namazała jej jakieś swoje dzieło na kartce, więc zabrałam się do pracy i narysowałam jej to co umiałam najbardziej, czyli mojego psa rasy owczarek niemiecki. Można powiedzieć, że wychowywałam się z psami właśnie tej rasy i w wieku 6 lat nie wyobrażałam sobie żeby mój mozolnie nabazgrany rysunkowy pies mógłby wyglądać inaczej.
Radośnie więc stworzyłam kolejny obrazek z serii "zielona trawa, żółte słońce w rogu kartki i brązowo-czarna poczwara z trójkątnymi uszami i uśmiechem na mordce, która miała być psem, na środku".
Oddałam pani psycholog swoją pracę, ładnie się pożegnałyśmy i wróciłam na salę do innych dzieciaków.
Na drugi dzień moja mama została wezwana do przedszkola, na rozmowę z panią dyrektor.
Powód?
Pani psycholog uznała, że skoro mój pies był w smutnych kolorach (czyli brązowym i czarnym), to w domu pewnie się jakieś złe rzeczy dzieją i dziecko poprzez takie rysunki pokazuje swój smutek. Bo przecież jestem dzieckiem, to powinien być różowy w zielone kropki i niebieskie paski! Co z tego, że pies w rzeczywistości wygląda jak na moim rysunku? Dzieci, które w domu mają przyjazną atmosferę przecież by takiego nie narysowały.
Pani dyrektor z powagą spytała się mojej mamy czy mamy trudną sytuację w domu.
Mama oczywiście zaprzeczyła.
A ja do teraz zastanawiam się, czemu chciałam przedstawić tego nieszczęsnego psa w choć trochę realny sposób, skoro byłam szczęśliwym dzieckiem.
Zerówka
Ocena:
827
(893)
Komentarze