Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#43995

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia sprzed pół roku, mrożąca krew w żyłach.

Znajomy, nazwijmy go Radek, studiujący i pracujący, szedł w sobotę rano do pracy. Idzie sobie przez osiedle, aż tu nagle wycofujący z parkingu samochód puknął go dosyć mocno. Na tyle, że Radek się przewrócił i uderzył głową o krawężnik. Zamroczyło go, a w dodatku przygryzł sobie bardzo mocno język - dla nierozumiejących, to bardzo mocno krwawi.
Co zrobił pan Piekielny za kierownicą? Wysiadł i mu pomógł? Nie. Opieprzył go? Nie.
Najzwyczajniej w świecie uciekł. Przejeżdżając Radkowi po nogach, łamiąc je obie.
Wyobraźcie sobie, że w sobotę rano leżycie na ulicy z rozbitą głową, mnóstwem krwi w ustach i połamanymi nogami. Znikąd pomocy.

Na szczęście, osiedlowi żule, którzy o tej porze już uskuteczniają wycieczki pod monopolowy na osiedlu, dojrzeli Radka. Podbiegli, wyciągnęli mu telefon z kieszeni (widzieli, że nie może mówić) i zadzwonili na pogotowie.
Pomijam już fakt, że przyjechało po godzinie. Wyrok na zabiegowym: nogi połamane doszczętnie, kilka miesięcy w gipsie (obie rzecz jasna). Dodatkowo lekarz powiedział, że jeszcze kilka milimetrów i Radek pozbyłby się języka. Oczywiście trzeba było go zszyć, a uwierzcie że funkcjonowanie z tak mocno przygryzionym językiem boli jak cholera.

Szkoda tylko, że na tym osiedlu akurat nie ma kamer, bo gość by beknął i to mocno.

Ludzie ludziom

Skomentuj (39) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1309 (1351)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…