Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#45513

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w restauracji umiejscowionej w jednym z centrów handlowych stolicy Wielkopolski.
Dzień po dłuższej przerwie związanej ze Świętami Bożego Narodzenia zawsze jest piekielny.
Galerie zaczynają najeżdżać dzikie tłumy ludzi w celu wypatrzenia jakiejś okazji "SALE 90%", a kiedy już obłowią się w tony nowych ciuchów, postanawiają przysiąść w restauracji w celu konsumpcji obfitych i ciekawych dań.
Szczerze to dziwi mnie taki proceder, bo z reguły po świętach nasze lodówki pękają z nadmiaru produktów, a jeśli nie lodówki to na pewno nasze brzuchy, no ale rzecz jasna jako restaurator nie narzekam, a wręcz przeciwnie - czekam na ten okres.

Żeby zbytnio nie przedłużać, od razu przejdę do rzeczy:
Godziny późnopopołudniowe, wolnych stolików jak na lekarstwo, kelnerzy w pocie czoła starają się obsłużyć każdego, posługując się slangiem "tabaka".

Do lokalu wchodzi trzyosobowa rodzina. Śmiało dodam, że klasyczny model "nowobogackich" z ok. pięcioletnim smykiem. Sugerując się ilością zakupów jakie dosłownie ciągnęli za sobą stwierdzam, że w te święta nie odwiedził ich Święty Mikołaj i musieli jakoś sobie ulżyć...

Na wieść o tym, że nie ma wolnych stolików, Pan Domu niemalże zaczął nas straszyć sądem, a kolor Jego twarzy zrobił się równie czerwony co nasza zupa dnia - barszczyk.

W końcu zwalnia się jakiś stolik, rodzinka siada, dostają kartę, w przeciągu chwili decydują się na trzy zestawy obiadowe, kelnerka jak tylko szybko się da podaje sztućce, napoje i kolorowankę i kredki dla chłopca żeby ten zbytnio się nie nudził, bo jednak na dania trzeba trochę poczekać.
No ale takie sposoby w dzisiejszych czasach się nie sprawdzają. W czasach gdzie większość dzieci wychowywana jest w sposób bezstresowy, zwykła kolorowanka nie wystarcza i tak o to młody delikwent zaczyna latać z samolocikiem w ręce po sali...
Normalne to nie jest, bezpieczne to już w ogóle, dlatego postanowiłem uniknąć nieszczęścia i informuje rodziców, że slalom między zabieganymi kelnerami nie jest wskazany i proszę tym samym żeby chłopiec usiadł przy stole.
Tu zabłysnęła matka chłopca mówiąc, że tak bezczelnej obsługi dawno nie widziała, a tam gdzie jadają zazwyczaj, dzieci nie są dla nikogo problemem.

I tak oto chłopak dalej biegał z samolocikiem w ręce, do czasu...
Do czasu aż nie "wmontował" się w kelnerkę niosącą tacę z zupami. Łatwo chyba odgadnąć kto teraz przypominał naszą zupę dnia - barszczyk.

Dwa talerze z zupą lądują na plecach (całe szczęście, że tylko plecach) chłopaka.
Rodzice w krzyk, chłopak w ryk, kelnerka w płacz...
Chłopaka od razu pod zimną wodę, na szczęście zupa nie była aż tak gorąca i poza drobnym poparzeniem i plamą na markowej koszulce - wszystko dobrze się skończyło... No prawie wszystko.

Kelnerka po zakończeniu pracy, a było to krótko po tym jak cała sytuacja się zakończyła, dostała pięścią w nos od matki rozpieszczonego chłopca.
I kto tu jest bezczelny?

Restauracja

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1203 (1253)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…