Piekielny pracodawca? Jak to mówią "kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie".
"Furiat" - przezwisko jakie Mu nadaliśmy mówi samo o sobie. Istne wcielenie chamstwa, prostoty i przede wszystkim głupoty.
Szef odwiedzał restaurację średnio dwa razy w tygodniu i zawsze potrafił wyczuć moment kiedy mieliśmy największy ruch.
Bez krępacji potrafił wyprosić... wyrzucić klientów od stolika, w trakcie kiedy zabierali się za drugie danie tłumacząc, że przy tym stoliku nikt nie będzie siedział w czasie kiedy on znajduje się w restauracji.
Chorym zboczeniem Furiata, było spraszanie do restauracji wszystkich pseudo przyjaciół i upijanie Ich w sztos. Trudno mi powiedzieć czy czerpał później z tego jakieś przyjemności, bo sam na alkohol nawet by nie spojrzał...
Zwolnić? Co to dla mnie - zdaje się pomyśleć Furiat przed każdą wizytą w restauracji. Nie liczył się z nikim, a powód znalazł się zawsze.
Zwalniał zazwyczaj dziewczyny, tak jakby znowu na coś liczył, ale na szczęście żadna nie była do tego stopnia załamana żeby "prosić" o ostatnią szansę.
Piątek, parę minut po północy - jaki zdrowy człowiek myśli o weekendzie. Przecież gruntownie wyczyszczony parkiet sprzed tygodnia znów trzeba pół nocy pastować.
Początkowo człowiek się nie odzywał. O pracę trudno, trzeba szanować się to co ma. Jednak z biegiem czasu było to nie do zniesienia. Zwolnić się w pojedynkę? Możesz być pewien, że Furiat i tak znajdzie Twoje przyszłe miejsce pracy i narobi Ci takiego wstydu, że aż żal w mordę nie dać.
Któregoś dnia szef przyniósł nam nowinę, że właśnie zakontraktował bankiet na osiemdziesiąt osób, a że jest to towarzystwo z wyższych sfer i to zza granicy to premię będzie przyznawał uznaniowo (czyli w ogóle).
No i tak na parę godzin przed bankietem, cała załoga restauracji najnormalniej w świecie się ZWOLNIŁA.
Bankiet się prawdopodobnie nie odbył, a zresztą już mnie to nie interesuje.
"Furiat" - przezwisko jakie Mu nadaliśmy mówi samo o sobie. Istne wcielenie chamstwa, prostoty i przede wszystkim głupoty.
Szef odwiedzał restaurację średnio dwa razy w tygodniu i zawsze potrafił wyczuć moment kiedy mieliśmy największy ruch.
Bez krępacji potrafił wyprosić... wyrzucić klientów od stolika, w trakcie kiedy zabierali się za drugie danie tłumacząc, że przy tym stoliku nikt nie będzie siedział w czasie kiedy on znajduje się w restauracji.
Chorym zboczeniem Furiata, było spraszanie do restauracji wszystkich pseudo przyjaciół i upijanie Ich w sztos. Trudno mi powiedzieć czy czerpał później z tego jakieś przyjemności, bo sam na alkohol nawet by nie spojrzał...
Zwolnić? Co to dla mnie - zdaje się pomyśleć Furiat przed każdą wizytą w restauracji. Nie liczył się z nikim, a powód znalazł się zawsze.
Zwalniał zazwyczaj dziewczyny, tak jakby znowu na coś liczył, ale na szczęście żadna nie była do tego stopnia załamana żeby "prosić" o ostatnią szansę.
Piątek, parę minut po północy - jaki zdrowy człowiek myśli o weekendzie. Przecież gruntownie wyczyszczony parkiet sprzed tygodnia znów trzeba pół nocy pastować.
Początkowo człowiek się nie odzywał. O pracę trudno, trzeba szanować się to co ma. Jednak z biegiem czasu było to nie do zniesienia. Zwolnić się w pojedynkę? Możesz być pewien, że Furiat i tak znajdzie Twoje przyszłe miejsce pracy i narobi Ci takiego wstydu, że aż żal w mordę nie dać.
Któregoś dnia szef przyniósł nam nowinę, że właśnie zakontraktował bankiet na osiemdziesiąt osób, a że jest to towarzystwo z wyższych sfer i to zza granicy to premię będzie przyznawał uznaniowo (czyli w ogóle).
No i tak na parę godzin przed bankietem, cała załoga restauracji najnormalniej w świecie się ZWOLNIŁA.
Bankiet się prawdopodobnie nie odbył, a zresztą już mnie to nie interesuje.
Restauracja
Ocena:
1441
(1505)
Komentarze