Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#46265

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od 2011 roku zaczęłam leczyć się u ponoć najlepszego ginekologa w mieście, gdyż dokuczały mi obfite i bolesne miesiączki. Pan doktor zlecił badania krwi na prolaktynę i po nich stwierdził, że to dzięki jej wysokiej zawartości w mojej krwi tak mi się dzieje. Przepisał leki hormonalne i antykoncepcyjne, które rzekomo miały pomóc, a faktycznie pomogły... jak się teraz okazuje zatuszować prawdziwy problem.

No i tak brałam to przez cały 2011 rok i połowę 2012, ale coraz to częściej skarżyłam się że mnie bardziej wszytko boli przy okresie, że czuję jakieś dziwne skurcze. W odpowiedzi po badaniu zawsze słyszałam, że taki mój urok. Myślałam sobie - zajebiście, to mi się piękny urok trafił. Ale od marca 2012 zauważyłam że opadam z sił, szybko się męczę, ogólnie coś jest nie tak.

Zrobiłam badania krwi, wyszła anemia, najprawdopodobniej spowodowana dużymi obfitymi miesiączkami. Wtedy pan doktor wpadł na pomysł zmiany antykopów na mocniejsze, że to pomoże, jak się domyślacie nie pomogło, ba, wywołało to bardzo silny krwotok. No to w samochód i do lekarza.
Anemia się pogłębia, ze mnie się przysłowiowo leje, ten dalej nic nie widzi i każe brać tabletki ciągiem żeby nie było okresu. Zaznaczam że za każdym razem jak u niego byłam wykonywał badanie i nawet robił USG, jak ja to mówię dośrodkowe. Mija kolejny tydzień, krwawienie ustało, ale pojawił się ból okropny od mostka po kolana, uniemożliwiający nawet chodzenie. Ojciec pakuje mnie w auto i do szpitala. Tam sprawdzają mnie najpierw na izbie przyjęć chirurgi, mówią że nic nie ma i odsyłają na izbę przyjęć ginekologii. Tam bada mnie lekarz, który stwierdza, o zgrozo, 12 cm mięśniaka w jamie macicy. Po zapytaniu u kogo się leczę, podaję nazwisko pana X. Na twarz lekarza pada blady strach i wydukał pytanie:
- To pani jest pacjentką ORDYNATORA?
Ja rybka i odpowiadam "noo chyba tak".
Lekarz wpadł w popłoch, po czym informuje mnie, że ordynator jest na urlopie, proszę się zgłosić do niego za dwa tygodnie, do tego przepisuje silne środki przeciwbólowe.

Mijają dwa tygodnie, ponownie witam w szpitalu, w którym leżałam kolejne dwa tygodnie. Zrobili badania, pobrali wycinek guza i po wynikach z przerażeniem odesłali mnie do innego specjalistycznego szpitala.

Zastanawiacie się gdzie mimo wszytko jest piekielność sytuacji...
Otóż szpital, do którego mnie odesłano, to jednostka Onkologi Ginekologicznej, gdzie w wieku 27 lat przeszłam operację wycięcia nowotworu złośliwego poprzez wycięcie wszystkiego, czyli całego układu rodnego. Nowotwór był już stopnia 3-ego, tak na marginesie od stopnia 4-ego nie operują tylko czekają na zgon pacjenta. Każdy lekarz z niedowierzaniem pytał się mnie czy się regularnie badałam i każdy zachodził w głowę jak mój lekarz tego nie umiał wykryć.

Cała akcja toczyła się na przełomie sierpnia i września. Aktualnie mamy styczeń, jestem po 3-ej ciężkiej chemii, bo jak się okazuje mam przerzuty na płuca i węzły chłonne. Nie wiem czy pokonam chorobę czy choroba pokona mnie, ale mam nadzieję że jednak wygram ja.

służba_zdrowia

Skomentuj (68) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1427 (1513)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…