Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#46318

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Właściwie to nie będzie o specjalnie piekielnych ludziach; będzie bardziej o piekielnych.pl :)

Szeroka ulica, bardzo szeroki chodnik oraz dysonans - kaprys urzędnika w postaci zakazu zatrzymywania. Oczywiście po obu stronach krawężnika stoją zaparkowane samochody. Jak to prawdziwy polski kierowca, kaprys urzędnika (a może nawet foch urzędniczki) potraktowałem bardziej jako delikatną sugestię niż zakaz i zatrzymałem auto na rzeczonym chodniku, za innymi. Miejsca dla pieszych co najmniej dwa metry, więc kłopotu nikomu nie sprawiam, a że sprawę miałem ledwie na parę minut... Wicie - rozumicie.

Wysiadam, drzwi zamykam, za Strażą Miejską się rozglądam i nagle widzę obok kilka osób najwyraźniej głuchoniemych, bo rozmawiających na migi. Normalnie nie zwróciłbym na nich większej uwagi, ale rozmawiali wyjątkowo ekspresyjnie, co wyglądało na krzyk, choć bez głosu. Aha, już wiem dlaczego - mandacik za wycieraczką, do kompletu blokada na kole. Nie będę wchodził w szczegóły: dość powiedzieć, że po chwili pisemnej konwersacji zadzwoniłem w ich imieniu po Straż Miejską, żeby odblokowali im ten samochód, poprosiłem o anulowanie mandatu, bo ludzie ci przyjechali tam do jakiegoś ośrodka dla głuchoniemych itd.
W nadziei, że zdążę odjechać, zanim SM przyjedzie, oddaliłem się pospiesznie.

Trochę mi się przeciągnęło, wracam więc jeszcze bardziej pospiesznie po jakichś 10 minutach. Głuchoniemych ani śladu, ich auto stoi jak stało, a obok - czyli również obok mojego - Straż Miejska.

"Każdy dobry uczynek musi zostać ukarany" - natychmiast przypomniałem sobie słowa hellrisera z Piekielnych. Z tą myślą podchodzę do swojego auta, próbuję jednak ataku uprzedzającego:
- Dzień dobry, jak to, nie było tych głuchoniemych ludzi od tego golfa? Czekacie na nich? To ja dzwoniłem - pytam. Przy czym pewność siebie trochę mi siada, bo skoro Straż Miejska, to i... sierżant Colon. A taki właśnie typ spogląda na mnie z wnętrza swego munduru.
- Nie - mówi - ale czekaliśmy na pana.
- Czemu? - gram głupiego. Długo się nie dało, bo facet zaczyna przepytywać mnie z przepisów ruchu drogowego.
Fajnie. Złośliwość. To lubię. Wyżej cenię sobie jednak poczucie humoru, podzieliłem się więc ze strażnikami konstatacją hellrisera, tą o karaniu dobrych uczynków.
- Znacie panowie piekielnych.pl? - pytam już nieco wkurzony - Miejsca pełno, nikomu nie wadzę, czasu nie mam, a wy mi tu drugi egzamin robicie. Nadajecie się tam.

I wiecie co? Znali Piekielnych. Hellrisera też. I puścili mnie. Nie wiem - może i tak by mnie puścili, trudno powiedzieć. Ale skoro już Straż Miejska czyta Piekielnych, to zostaje tylko Siarę zacytować: mają rozmach, sku*wisyny...

Wrocław

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 5 (193)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…