Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#46361

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jako trzynastoletni podlotek miałam wypadek w szkole. Na lekcji wych-fiz grałyśmy z dziewczętami w piłkę nożną. Na hali, bo na zewnątrz cokolwiek za zimno. Wielką fanką halówki nie byłam, wolałam pograć w siatkówkę, ale doping z balkonów sprawiał, że chciało się grać.
I wszystko zapewne poszło by gładko do samego dzwonka, gdyby nie ten nieszczęsny doping. I to, że wuefista wyszedł do ważnego telefonu.

Jako, że przeciwna drużyna zaczęła przegrywać, chłopcy z balkonów gwizdać, a nauczyciela niet, harda kapitan przeciwników zaczęła popisy siły robić, bo techniki za grosz. Jak nie zakopie w ścianę, jak nie zamachnie potężnie nogą i piłki w sufit nie wykopie... no i wykopała. A, że na główkę mimo, że strata przyjąć chciałam, to mój pech. Bo rozpęd i siła za duże były. I LittleShiloh na parkiet zwaliły.
Na chwilę straciłam przytomność. Jak się ocknęłam zobaczyłam jednym okiem spanikowanego nauczyciela i rozwrzeszczane dziewczęta. Za chwilę i mnie się panika i rozwrzeszczanie udzieliły, bo oto na oko nie widzę. Nic nie boli, nic nie puchnie, ale nie widzę!
Nauczyciel żebym nie histeryzowała, bo mnie zamroczyło tylko, będzie dobrze. A że nie widzę? - Przejdzie za chwilę. Tyle, że nie przechodziło. Z pomocą przebrałam się i poszłam na następną lekcję. Na szczęście wychowawczyni po zrelacjonowaniu co zaszło, wysłała mnie do przychodni za rogiem.

Lekarz rozłożył ręce, bo nie jego specjalizacja. I sprzętu żeby w ślepia zajrzeć nie posiada. Ale, że oko nie d*pa, po rodziców zadzwonił i skierowanie do przychodni sportowej wypisał.
Na miejscu przemiła okulista wykonała 3 szybsze testy i decyzja - zostaję na oddziale. Diagnoza - wylew krwi do siatkówki z zagrożeniem rozwarstwienia.
Na oddziale poruszenie, bo nastolatka to nieczęsty obrazek na okulistyce, gdzie średnia wieku 60+ i większość z kataraktą do opanowania. Uwija się przy mnie opiekun sali i 11 stażystów. I wkracza ON - ordynator. W kartę zagląda i stwierdza, że nic poważnego, zachowawczo leczymy, o kontakt tatusia prosi.
I tak kilka dni upłynęło na leżeniu, oddawaniu krwi, przyjmowaniu pigułek i zastrzyków. Prawym okiem zaczynałam widzieć zarysy osób i mebli.

W końcu wypis dostałam. Z zaleceniem zgłoszenia za 2 tyg na laseroterapię. Ordynator tatusiowi zasugerował, że przy odpowiedniej premii uznaniowej, tak 20 tys. pln, to zabieg od ręki zrobimy. A jak nie, to zaprasza za 14 dni.
Kiedy pakowałam swoje rzeczy przy asyście taty, do sali weszła stażystka, jedna z tych co tak koło mnie biegali. Niespokojnie rozgląda się na boki i pyta co ze mną dalej. Kiedy usłyszała, że powrót za 2 tyg. na laser, zbladła i wyszeptała mojemu tacie:

- Proszę pana, tu się liczy każdy dzień, dziewczyna potrzebuje zabiegu już, teraz, inaczej może nigdy nie odzyskać w pełni wzroku! Laser stoi nieczynny już trzeci miesiąc i nic nie zapowiada żeby miał być naprawiony. - Po czym naprędce napisała na karteczce nazwisko jakiegoś lekarza i zaleciła zadzwonić do niego jeszcze dziś.

Po przyjeździe do domu tata dzwoni i słyszy że mamy przyjechać z samego rana. Lekarz ogląda kartę, mruczy, wytrzeszcza oczy i robi groźne miny. Nie pyta skąd przyjeżdżamy, nie gada o rejonizacji, tylko robi USG oka.

- Zgadza się pan na zabieg?

Zgadza się. No to jazda, krople na rozszerzenie źrenicy, soczewka pod powieki i strzelamy. Po 5 min. koniec. Tata wyciąga kopertę, a lekarz:

- Panie, mój ojciec by się w grobie przewrócił jakbym od Pana pieniądze wziął. Jeszcze dzień, góra dwa i nie miałbym co ratować.

Wypisał antybiotyki, jakieś wspomaganie, zalecił duże dawki rutinoscorbinu i leżenie w łóżku. W razie jakichkolwiek wątpliwości - dzwonić. I chciałby mnie obejrzeć za dwa tygodnie.

Finał - wszystko w idealnym porządku. Maleńka blizna po laserze, lekka wrażliwość na ostre światło, poza tym - idealnie.
A wszystko zawdzięczam młodej stażystce i lekarzowi ze szpitala na drugim końcu województwa, który pokazał, że można być człowiekiem.

służba_zdrowia

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1186 (1246)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…