Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#46394

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sporo ostatnio histori o ludziach 'kochajacych zwierzaki'.
Mam sasiadke, ma spory dom z ogrodem, w domu cztery psy i kilka - kilkanascie kotow. Pomijajac balagan jaki potrafi ta menazeria zrobic, zwierzaki sa dobrze odzywione i rozpieszczane. Sasiadka chwali sie wszem i wobec jaka to milosniczka zwierzat, wszystkie psy to znajdy albo adoptowane, czesc kotow tez znaleziona. Nie rozumie tylko ze wraz z posiadaniem zwierzaka przychodzi rowniez odpowiedzialnosc.

Jeden z psow jest rasy mysliwskiej, wiec czesto znika w pobliskich lasach, czasem na cala noc. Niestety przynosi rowniez jakies choroby skory, ktore szybko rozprzestrzeniaja sie na pozostale psy a czasem i koty. Niestety sasiadka nie bedzie wydawac pieniedzy na weterynarza dla calej gromadki, wiec kupuje jakas masc, ktora pomaga doraznie. Jednak choroby te szybko sie odnawiaja.

Jedna z suczek zaciazyla kiedys z psem w okolicy. Po oddaniu polowy moitu wlascicielowi 'taty' (bo przeciez musi wziac odpowiedzialnosc za splodzenie szczeniat), pozostale zostaly uspione, bo ona tak bardzo kocha swoja sunie, ze nie moze jej obciazac opieka nad gromadka rozbrykanych pieskow.

To, ze koty mnaza sie na potege to standard. Szkoda pieniedzy na kastracje. Kocieta maja szczescie jak znajda domy, jesli nie zostaja wyrzucane w poblizu osiedli - bo ktos przeciez przygarnie.

Jakim trzeba byc hipokryta, aby przygarniac opuszczone i biedne zwierzaki by potem robic dokladnie to samo ich potomtswu?

po drugiej stronie plotu

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 167 (223)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…